Info

button stats bikestats.pl
Sezony poprzednie:
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

 Moje rowery

Rower Zielony 7846 km
Rower Czerwony 3954 km
Rower Czarny 36371 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(14)

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Carmeliana.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1776.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:91:20
Średnia prędkość:19.45 km/h
Maksymalna prędkość:55.70 km/h
Suma podjazdów:13888 m
Suma kalorii:23389 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:77.23 km i 3h 58m
Więcej statystyk

mięśni po mieście boleście :P

Wtorek, 31 lipca 2012 | dodano:31.07.2012 Kategoria poŁodzi się
  • DST: 11.01km
  • Czas: 00:35
  • VAVG 18.87km/h
  • VMAX 25.50km/h
  • Temp.: 22.0°C
  • Kalorie: 142kcal
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Ciężko się rozruszać po rekordzie ;p

W celach różnorodnych, w tym zapisać się do okulisty, ale droga do dostania się do gabinetu jest długa,kręta i pełna niespodzianek, mam więc nadzieję, że wykupione krople od alergologa załatwią sprawę ;)

Powrót Trzystu ;)

Niedziela, 29 lipca 2012 | dodano:30.07.2012 Kategoria Wypad
  • DST: 30.91km
  • Czas: 01:41
  • VAVG 18.36km/h
  • Temp.: 30.0°C
  • Podjazdy: 90m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Malbork - Tczew - (pociąg) - Łódź

Rano okropnie obolałe uda i łydki niestety trochę też kolana.
Dojechaliśmy tylko do Tczewa, ja w dodatku ledwo co :P poza tym nieźle wiało w pysk.

Wróciliśmy trzema pociągami :P dzięki czemu najprawdopodobniej mieliśmy w pociągach luzy i spokojnie do nich wsiedliśmy :)

Wieczorem kolana odpuściły :)

Czysta (nie)przyjemność

Sobota, 28 lipca 2012 | dodano:28.07.2012 Kategoria Wypad, Rekordy
  • DST: 300.13km
  • Czas: 11:50
  • VAVG 25.36km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temp.: 35.0°C
  • Kalorie: 4863kcal
  • Podjazdy: 1214m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Łódź - Włocławek - Lipno - Golub-Dobrzyń - Radzyń Chełmiński - Rogóźno - Gubiny - Kwidzyn - Sztum - Malbork

300 planowaliśmy od dawna w sumie i w końcu zapadła decyzja, że trzeba ją zrobić teraz, bo jeśli teraz nie, to kiedy ;)

Do ostatniej chwili trasa nie była pewna, trzeba było się dostosować do wiatru ;)
Aż w końcu padło na Malbork, niestety nie na Gdańsk,bo ten trochę za daleko.

Po drodze ciekawostki ;)
Zamek w Radzyniu:
Radzyń © Carmelliana


i stan ortografii polskiej :P
przed Golubiem D. © Carmelliana


Od Włocławka zaczęły się pagórki, które tylko uprzykrzały, zamiast cieszyć, bo później się chyba zrobiło nawet ładnie, ale zupełnie mnie to nie obeszło.

Pierwszy kryzys przyszedł przy 90, a właściwie to zwykłe zniechęcenie wywołane złapaną gumą a potem jeszcze wypadł koszyk na bidon z butelką..
Straciliśmy tutaj przynajmniej 30 minut.

Następny przed 200, zrobiło mi się niedobrze, trochę mnie odcięło chyba.

Ale potem już było tylko gorzej.

Bardzo ciężko się jechało, mam wrażenie,że nie tylko fizycznie, chociaż to oczywiście też, ale bardzo ciężko psychicznie.

Do Malborka dojechaliśmy koło 23 nieźle zmęczeni, ale nie u kresu sił, jak się okazało :)

No, ale rekord trzaśnięty! :))
Rekord B-) © Carmelliana

Niestety, nie poszedł tak gładko jak pierwsza 200, na co liczyłam.
Chyba nie prędko go będę pobijać :P

Ale będę B-)

miasto

Środa, 25 lipca 2012 | dodano:27.07.2012 Kategoria poŁodzi się
  • DST: 12.17km
  • Czas: 00:40
  • VAVG 18.26km/h
  • VMAX 26.70km/h
  • Temp.: 27.0°C
  • Kalorie: 157kcal
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
W celach zakupowych :)

miasto

Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano:27.07.2012 Kategoria poŁodzi się
  • DST: 19.31km
  • Czas: 01:04
  • VAVG 18.10km/h
  • VMAX 27.70km/h
  • Temp.: 27.0°C
  • Kalorie: 252kcal
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Czechosłowacka, Lecznicza i Rossman ;)

miasto

Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano:27.07.2012 Kategoria poŁodzi się
  • DST: 24.83km
  • Czas: 01:13
  • VAVG 20.41km/h
  • VMAX 31.60km/h
  • Temp.: 17.0°C
  • Kalorie: 335kcal
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
W odwiedziny do Jotów ;p

miasto

Sobota, 21 lipca 2012 | dodano:27.07.2012 Kategoria wycieczka, poŁodzi się
  • DST: 20.73km
  • Czas: 00:58
  • VAVG 21.44km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temp.: 17.0°C
  • Kalorie: 303kcal
  • Podjazdy: 101m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Do rodziców M. :)

szara miastowa rzeczywistość

Piątek, 20 lipca 2012 | dodano:27.07.2012 Kategoria poŁodzi się
  • DST: 11.47km
  • Czas: 00:39
  • VAVG 17.65km/h
  • VMAX 24.30km/h
  • Temp.: 18.0°C
  • Kalorie: 146kcal
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
No i niestety, wakacje się skończyły.
Brutalny powrót do rzeczywistości - dentysta :P
i inne sprawunki ;)

Zimno w tym kraju okrutnie!

W bałkańskim kotle dzień 25 powrót

Wtorek, 17 lipca 2012 | dodano:26.07.2012 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 35.51km
  • Czas: 02:04
  • VAVG 17.18km/h
  • VMAX 40.50km/h
  • Temp.: 23.0°C
  • Podjazdy: 241m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Potamos - Saloniki, samolotem do Berlina i Polskim Busem do Łodzi.

Wszystkie zdjęcia z wyprawy

Wichura rankiem trochę zelżała, na tyle, że nie strach było się krzątać wokół namiotu ;)

Na lotnisku składanie rowerów i chowanie ich do pudeł. Wszystko przebiega sprawnie, póki nie dochodzi do bramek na samolot, obsłudze się nie chciało chyba zmienić napisów z naszych bramek z Aten i Norymbergi na Berlin. Skutek był taki, że na 20 minut przed odlotem M. poszedł sprawdzić czy nam nie zmienili bramek, a w tym czasie przyszedł nasz bagażowy, który odbierał rowery i mówi, że to nasze bramki, żeby iść już szybko!
A panie w bramkach nagle zaczęły powiadamiać, że one tu są z EasyJeta i że lot do Berlina i czy są jeszcze może jacyś pasażerowie??
No są! Jak ma nie być, skoro bramki nie zmienione!
To mi mówią, że proszę już wchodzić i się w ogóle pospieszyć bo zamykają. Czy Ci Grecy naprawdę są tacy beznadziejni, czy co? Mówię, że jeszcze jedna osoba, ale nie wiem czy do nich dotarło i mnie ponaglają, żeby wchodzić, bo już wszyscy są na pokładzie i zamykają bramki... a M. nie ma i nie ma...

Na szczęście w końcu się zjawia i właściwie w biegu wychodzimy do autobusu, który nas podwozi pod samolot. Lotniskowa obsługa zapewniła nam atmosferę ciężką jak sytuacja polityczna samej Grecji...

Lot okazuje się świetną sprawą :) To mój pierwszy raz ;)
Aczkolwiek musiało minąć kilka minut, zanim przestało być mi niedobrze po starcie :P
Ale później ... :) Fajna sprawa :)

W Berlinie jesteśmy chyba po 3 godzinach :)
I jest zimno :P
Ciągle się chmurzy, w końcu też pada. Mamy przed sobą kilka godzin czekania na Polski Bus. W pewnym momencie podjeżdża z trasy w drugą stronę, M. jedzie sprawdzić o co chodzi(nie wiemy, że to w drugą stronę), okazuje się, że nieprzyjemny kierowca na pytanie o rower odpowiada, że jak będzie miejsce to weźmie. Decydujemy się więc rowery schować z powrotem w samolotowe pudła.

Kiedy za jakiś czas przyjeżdża znów na nasz widok kierowca strasznie się pieni. Ogólnie sprawia wrażenie nie do końca poczytalnego. Nie dość, że się indorzy na ilość naszych bagaży i rowery, to jeszcze stwierdza, że nas w Poznaniu wyrzuci, jak ktoś nie będzie mógł się zmieścić. To nic, że cały bus jest obsadzony i jak nikt nie wysiądzie to i tak nikt nie wsiądzie, bo nie ma miejsc. W końcu nas zabiera, robiąc przy okazji zdjęcie bagaży. Ciekawe, czy dostanie premię, że tak się lituje nad pasażerami.

Cóż, w Polskim Busie miało być bezproblemowo z rowerami, okazało się bardzo problemowo i nieprzyjemnie, mam nadzieję, że nie będziemy więcej musieli być zdani na łaskę i nie łaskę kierowcy autobusowego i nie będziemy zmuszeni korzystać z busów z rowerami.

W Łodzi jesteśmy o 3 rano, spaaać... :P

Podsumowanie krajoznawcze

Węgry - już drugi raz byłam częściowo w Węgrzech, ani wtedy ani teraz mnie nie ujmują, spotkani ludzie są nawet bardziej "oschli" niż w Polsce. A podobno to taki gościnny i przyjazny naród.A, w Rumunii tacy byli ;)

Chorwacja - byliśmy tam tylko dwa dni i nic nie zobaczyliśmy poza zamkniętymi na cztery spusty wszystkimi sklepami w niedzielę :P
Wszędzie zaś wiszą flagi chorwackie.
Chorwaci, których spotkaliśmy absolutnie przesympatyczni. :)

Bośnia i Hercegowina - opuszczone domy robią niesamowite wrażenie, jeśli ma się świadomość, że to przez wojnę, chociaż zapewne nie wszystkie.
Bośnia zdumiewająco piękna o niewiarygodnym potencjale. Świetna, bardzo mi się podobała. I tu również ludzie bardzo mili :) Chociaż jeżdżą tak, że jazda przy nich to jazda na krawędzi, że tak to ujmę ;)

Czarnogóra - do Podgoricy absolutnie przepiękna :) Później już tylko ładna ;) no i ludzie też przemili :)

Kosowo - okropnie brzydkie :P (poza kanionem z Czakoru, fantastyczny, tam bym chciała wrócić, ale bez tego całego Kosowa :P) a za to ludzie chyba najsympatyczniejsi :) Potrafili się zatrzymać,kiedy siedzieliśmy na poboczu i pytać, czy wszystko w porządku, czy nie potrzebujemy pomocy :)
Zaś na ulicach w miastach dzieje się to co się chce :P Samochody trąbią, kiedy będą wyprzedzać, trąbią pozdrawiając się nawzajem i trąbią w ogóle.
Za miastami jednak raczej spokój :)

Macedonia - ładna, chociaż szału nie zrobiła, poza okolicami Jeziora Ohrydzkiego. Ludzie przeciętni w swojej przyjazności.

Albania - tylko przez nią przelecieliśmy, to co widzieliśmy mnie osobiście wydało się dość intrygujące:) I jeszcze ten właściciel stacji:) no pozostawia miłe wspomnienia.

Grecja - uch....krajobrazowo nie powaliła, ludzie w większości zwyczajnie grzecznie mili. Prawdziwą zmorą było niewydawanie reszty, nie tylko centów ale i całych euro. (może ratują budżet państwa:P) oraz sjesta. Z zakupami trzeba było zdążyć do 13/14 bo później miasta wymierały i sklepu otwartego nie uświadczysz do 17/18 chyba, że jest piątek lub sobota, wtedy można zapomnieć już w ogóle.
Na szczęście sieciówki nie miały tych zwyczajów.

grecka sjesta © Carmelliana


Wszędzie świetne (np. Bośnia niesamowicie zaskoczyła:) Same nowe szosy:)) albo chociaż dobre asfaltowe drogi! :) (poza tą przy granicy czarnogórsko - kosowskiej :P

I wszędzie też rodzinny sposób spędzania wieczorów do późna w nocy - biesiadując, ale poza drobnymi wyjątkami w taki sposób, że nie było to drażniące ani przeszkadzające.

Podsumowanie liczbowo - odczuciowe

całkowity dystans: 2072,54
całkowita suma podjazdów: 19.170

Wyprawa była dla mnie ciężka, momentami nawet bardzo, chociaż świetna i przepiękna.
Stopień trudności znacznie zawyżył koszmarny upał, mam nadzieję, że nigdy więcej nie będziemy musieli w takich temperaturach odbywać wyprawy.
Dodatkowo trudnym dla mnie do przełknięcia był fakt istnienia tureckich kibli. Może to się wydaje komuś dziwne i śmieszne, ale nic na to nie poradzę :P nienawidzę tego ustrojstwa i nie rozumiem też jak można nie montować zamków w drzwiach.

Całość wyprawy okraszona bardzo miłymi ludźmi :) i doborowym towarzystwem ;)

Ponadto dumna z siebie jestem z dziarskiego zdobycia Czakoru i kilku następnych przełęczy :) Okazuje się, że jestem w stanie dotrzymać na podjeździe koła M. B-) co prawda dopiero wtedy, kiedy jest załadowany po dach, ale zawsze to jakieś osiągnięcie :P

No, a skoro mowa o M., to chciałam mu przede wszystkim bardzo podziękować za niesamowite wsparcie, troskę i ogromnie dzielne znoszenie moich słabszych momentów, których trochę jednak było. Za to, że czekał na zjazdach i podjazdach na mnie ;) i w ogóle za świetną zabawę (chociaż ciężko nazwać tę wyprawę zabawą :P) :) i że tak jest fajnie z nim, o :)

W bałkańskim kotle dzień 23 i 24

Poniedziałek, 16 lipca 2012 | dodano:25.07.2012 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 61.07km
  • Czas: 03:11
  • VAVG 19.18km/h
  • VMAX 43.80km/h
  • Temp.: 42.0°C
  • Kalorie: 904kcal
  • Podjazdy: 428m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
15.07
Dzisiaj dzień restowy dla mnie, M. łowi ostatniego BIGa, zanim jednak ruszy idziemy do recepcji, może mają mapę Salonik i może przy okazji zapłacimy za kemping.
W recepcji jednak temat płatności nie został poruszony, za to dostaliśmy mapę :D

W południe M. jedzie na przełęcz, która jest gdzieś kawał drogi od kempingu.

Ja w tym czasie ogarniam nasze stanowisko i biorę kilkukrotnie prysznic :P
Wybieram się też na plażę, ale szybko z niej uciekam, jak tylko widzę, że nie ma na niej ani jednego miejsca z cieniem (chyba, że ktoś sobie weźmie parasol, żeby się pod nim tłoczyć wspólnie z innymi). Na kempingu natomiast sporo liściastych drzew, dają niezły cień, więc jest znośnie. Zasłuchuję się w audiobooku resztę czasu :)

morze egejskie © Carmelliana


16.07

Misja kartony :P
Najpierw ruszamy do zagłębia handlowego kupić taśmy i sznurek do opakowania rowerów w pudłach, potem do Ikei pić :P

Dostrzegamy śmietnik kartonów, w tym kartony z Intersportu, jeden po rowerze pasuje na Czarnego, nie ma jednak kartonu na rower M., nic to. Idziemy do Ikei pić :P Spędzamy tam naprawdę sporo czasu. Jest niesamowity upał.

Ruszamy na poszukiwania sklepu rowerowego i wkrótce nam się poszczęściło, znajdujemy spory, porządny sklep, gdzie koło śmietników stoi wielgachne pudło a w środku mniejsze :) Idealnie!

transport © Carmelliana


made in china :P © Carmelliana


Rezygnujemy jednak szybko z montażu pudła na bagażniku, M. robi sobie uchwyt i wiezie karton w ręku, trzymając go nad ziemią...

Do lotniska jest 5 km, z tymi pudłami to nie lada wyzwanie...
W międzyczasie zatrzymuje się taksiarz i chce nam pomóc, ale gdzie on z tą swoją taksóweczką? nie ma mowy, żeby się pudła zmieściły, zresztą i tak odmawiamy.

Spotykamy go chwilę później, kiedy wreszcie dojeżdżamy do małej knajpki przy lotnisku, gdzie tłoczą się taksówkarze. W knajpce udaje nam się schować kartony na zapleczu :)
Wracamy do Ikei pić :P
i przy okazji jeść ;)
W Ikei dziki tłum... no tak, godziny sjesty...

Kiedy wracamy na kemping okazuje się, że przyjechali nowi goście. Wyjątkowo głośni, dziewczyny z tejże wesołej rodzinki urządziły niewiarygodną wręcz awanturę w toalecie, podczas gdy ja tam brałam prysznic...przy okazji akurat wtedy były problemy z wodą i ledwo ciurkała a w pewnym momencie w ogóle przestała lecieć. Myślałam, że mnie szlag jasny trafi.

Wkrótce okazało się też, że wydrzymordy wylały nasz chłodzący się w zimnej wodzie sok :O Nie bardzo nam się to mieściło w głowie, jak można wylać komuś zapieczętowany sok. Przyniosły co prawda w ramach przeprosin Liptona, za którym w dodatku nie przepadamy, :P ale wcale nas to nie zrekompensowało.

Wieczorem zaś zerwał się bardzo silny, gorący wiatr od lądu, normalnie taki wiatr zwiastuje niezłą ulewę, tu jednak niebo było czyste.
Wiało coraz silniej,a w nocy zerwała się wichura. W dodatku liście drzew tak szeleściły, że ten hałas wraz z wesołą rodzinką stał się nie do wytrzymania, przez niego długo nie mogliśmy zasnąć, a ja w dodatku budziłam się wiele razy w nocy.

Ładnie nas Grecja żegna, nie ma co :P