- Kategorie bloga:
- Amicidebici.229
- do M..94
- jadę sam, jak palec albo coś tam.36
- ni to ni sio.36
- poŁodzi się.614
- Rekordy.6
- Wiedeń.65
- wycieczka.131
- Wypad.54
- Wyprawy i Wylewy ;).396
nie taka Korsyka ciepła, dz. -1
Sobota, 19 kwietnia 2014 | dodano:03.05.2014 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
- DST: 22.39km
- Czas: 01:11
- VAVG 18.92km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temp.: 20.0°C
- Podjazdy: 105m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wreszcie ruszamy na wyprawę.
Najpierw najgorsze, czyli dojazdy i ogólne dotarcie (w tym składanie rowerów i inne takie).
Punkt pierwszy na naszej trasie to Kraków - wsiadamy do pociągu z popełnionym pierwszym taktycznym błędem - trzeba nam było zakupić folię do owinięcia rowerów do samolotu w Łodzi i zatargać ją ze sobą do Krakowa, a tak jesteśmy na miejscu dużo, dużo przed odlotem - tak, aby zdążyć przed zamknięciem Castoramy.
Decydujemy się zakupić 50 metrów pianki (stanowczo za dużo, 40 wystarczyłoby w zupełności) i dojeżdżamy na lotnisko (po drodze wstępując do KFC ;) chcąc przy okazji przeczekać pierwszy z deszczów, jakie nam będą prawie nieustannie towarzyszyć przez najbliższe dwa tygodnie.
Na lotnisku spokojnie się pakujemy, a obsługa jest nadspodziewanie miła.
To okazują się być dobre złego początki, Ryanair, jak na tanie linie przystało, urządził nam popis swojej taniości ;)
(już na kilka dni przed wylotem okazało się, że zmienili zasady odprawy, dotąd można było robić ją 14 dni przed terminem lotu, a teraz powrotną mogliśmy zrobić na kilka dni przed wylotem do Polski, lub, owszem, przy odprawie na wylot do Włoch, ale za dopłatą 10 euro od osoby...)
Najpierw, kiedy tylko panie stewardessy zebrały się przy bramce i wszyscy ochoczo stłoczyli się w kupie ;), okazało się, że nie będzie normalnego puszczania ludzi po kolei tylko panie chodziły i brały od każdego bilety z dowodami i je odpowiednio nadrywały. Łatwo sobie wyobrazić jak wyglądało takie sprawdzanie biletów masie ludzi ustawionej w nieładzie.
A potem owszem, w końcu nas puściły dalej, przez bramkę, ale odbiliśmy się od drzwi wyjściowych. Samolot, którym mieliśmy lecieć dopiero wylądował i jeszcze nikt nie był przygotowany na nas :)
Ale w końcu wyszliśmy po to, aby na zimnie i wietrze (szkoda, że nie padało:P) stać na płycie lotniskowej i obserwować, jak wyładowują bagaże tych co przylecieli, jak pasażerowie dopiero wychodzą z samolotu i jak nasze bagaże są ładowane do luku. (na szczęście nie rzucali rowerami;) ).
W trakcie lotu, chociaż to już nie wina przewoźnika (chociaż.... ;) ) samolot wpadł w turbulencje... i smieszno i straszno ;)
Ostatecznie wylądowaliśmy w Pizie, chyba koło godziny 21 i zaczęliśmy rozwijać z folii (masakra, ile roboty) i składać rowery (właściwie to M.), aż tu nagle jak coś nie trzaśnie w dłoni M.... pękła stalowa śruba w obejmie sztycy... i ułamana część wcale nie chce wyjść.
Póki co, M. w kucki, pojechaliśmy do wcześniej zaklepanego hostelu.
Pokój mieliśmy sześcioosobowy z piętrowymi łóżkami, które kołysały się we wszystkie strony, jak jedna z siedzących na łóżku osób się poruszyła. Więc ja budziłam M. a M. budził mnie :)
Folię zostawiliśmy w krzaczorach przy lotnisku, aby użyć jej ponownie na powrót.
Najpierw najgorsze, czyli dojazdy i ogólne dotarcie (w tym składanie rowerów i inne takie).
Punkt pierwszy na naszej trasie to Kraków - wsiadamy do pociągu z popełnionym pierwszym taktycznym błędem - trzeba nam było zakupić folię do owinięcia rowerów do samolotu w Łodzi i zatargać ją ze sobą do Krakowa, a tak jesteśmy na miejscu dużo, dużo przed odlotem - tak, aby zdążyć przed zamknięciem Castoramy.
Decydujemy się zakupić 50 metrów pianki (stanowczo za dużo, 40 wystarczyłoby w zupełności) i dojeżdżamy na lotnisko (po drodze wstępując do KFC ;) chcąc przy okazji przeczekać pierwszy z deszczów, jakie nam będą prawie nieustannie towarzyszyć przez najbliższe dwa tygodnie.
Na lotnisku spokojnie się pakujemy, a obsługa jest nadspodziewanie miła.
To okazują się być dobre złego początki, Ryanair, jak na tanie linie przystało, urządził nam popis swojej taniości ;)
(już na kilka dni przed wylotem okazało się, że zmienili zasady odprawy, dotąd można było robić ją 14 dni przed terminem lotu, a teraz powrotną mogliśmy zrobić na kilka dni przed wylotem do Polski, lub, owszem, przy odprawie na wylot do Włoch, ale za dopłatą 10 euro od osoby...)
Najpierw, kiedy tylko panie stewardessy zebrały się przy bramce i wszyscy ochoczo stłoczyli się w kupie ;), okazało się, że nie będzie normalnego puszczania ludzi po kolei tylko panie chodziły i brały od każdego bilety z dowodami i je odpowiednio nadrywały. Łatwo sobie wyobrazić jak wyglądało takie sprawdzanie biletów masie ludzi ustawionej w nieładzie.
A potem owszem, w końcu nas puściły dalej, przez bramkę, ale odbiliśmy się od drzwi wyjściowych. Samolot, którym mieliśmy lecieć dopiero wylądował i jeszcze nikt nie był przygotowany na nas :)
Ale w końcu wyszliśmy po to, aby na zimnie i wietrze (szkoda, że nie padało:P) stać na płycie lotniskowej i obserwować, jak wyładowują bagaże tych co przylecieli, jak pasażerowie dopiero wychodzą z samolotu i jak nasze bagaże są ładowane do luku. (na szczęście nie rzucali rowerami;) ).
W trakcie lotu, chociaż to już nie wina przewoźnika (chociaż.... ;) ) samolot wpadł w turbulencje... i smieszno i straszno ;)
Ostatecznie wylądowaliśmy w Pizie, chyba koło godziny 21 i zaczęliśmy rozwijać z folii (masakra, ile roboty) i składać rowery (właściwie to M.), aż tu nagle jak coś nie trzaśnie w dłoni M.... pękła stalowa śruba w obejmie sztycy... i ułamana część wcale nie chce wyjść.
Póki co, M. w kucki, pojechaliśmy do wcześniej zaklepanego hostelu.
Pokój mieliśmy sześcioosobowy z piętrowymi łóżkami, które kołysały się we wszystkie strony, jak jedna z siedzących na łóżku osób się poruszyła. Więc ja budziłam M. a M. budził mnie :)
Folię zostawiliśmy w krzaczorach przy lotnisku, aby użyć jej ponownie na powrót.
Komentarze
Najtańszy jest Wizzair: 40 EUR. Reszta tych tanich linii, które sprawdzaliśmy, kasuje 50. Uwaga: opłata jest za lot, więc jak lecisz z przesiadką, to raz dwa :/
aard - 06:55 wtorek, 6 maja 2014 | linkuj
Udany wstęp. Co będzie dalej, to się okaże ;)
Deszcz w czasie jazdy, to jest to co lubię.
Natalia, mogłabyś zdradzić tajemnicę ile się płaci za rower w samolocie? ;) Tymoteuszka - 13:23 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj
Deszcz w czasie jazdy, to jest to co lubię.
Natalia, mogłabyś zdradzić tajemnicę ile się płaci za rower w samolocie? ;) Tymoteuszka - 13:23 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!