- Kategorie bloga:
- Amicidebici.229
- do M..94
- jadę sam, jak palec albo coś tam.36
- ni to ni sio.36
- poŁodzi się.614
- Rekordy.6
- Wiedeń.65
- wycieczka.131
- Wypad.54
- Wyprawy i Wylewy ;).396
bella Italia dz. 12
Czwartek, 4 września 2014 | dodano:14.09.2014 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
- DST: 112.98km
- Czas: 06:16
- VAVG 18.03km/h
- VMAX 53.53km/h
- Temp.: 27.0°C
- Kalorie: 1762kcal
- Podjazdy: 1213m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Arezzo (pociąg) - Orvieto - Albinia
Korzystamy z tego, że znów jesteśmy w rejonie pociągowym i postanawiamy uciec przed złą pogodą. Przedtem oglądamy jeszcze przyjemne Arezzo :)
1,5 godziny i jesteśmy po drugiej stronie gór, ciepło i słonecznie :)) super! :)
Orvieto robi na nas bardzo duże wrażenie, wybudowane na skale, całe z kamienia, stare miasto. Coś fantastycznego :)
Kiedy docieramy do miasteczek, okazuje się, że wjechaliśmy w strefę sjesty, a my nie mamy zupełnie nic do jedzenia (no, mieliśmy dwie suszone kiełbaski, ale M. twardo ich nie brał pod uwagę, bo stwierdził, że choćby miał umrzeć, to takimi kiełbaskami trzeba się delektować a nie je zeżreć :P), w związku z czym zatrzymaliśmy się na jeżyny z krzaków a chwilę dalej na winogrona z winnicy ;P i też było fajnie :))
Oszukując trochę głód dotrwaliśmy do pory otwarcia sklepów, gdzie w jednym z marketów M. wynajduje lasagne na ciepło. Matko bosko jaka ona była przepyszna...
Kiedy ruszyliśmy w końcu dalej naszym oczom ukazuje się Pitigliano.. Orvieto przy nim to mały Pikuś ;)
Potem jeszcze Manciano i wreszcie zjazd do morza :)) niestety z niewielkimi hopkami, ale w końcu udaje nam się dotrzeć do Albinii :)
Kemping jest okej, niezbyt drogi, mamy miejsce tuż przy morzu, jest naprawdę fajnie. Dochodzimy do wniosku, że jesteśmy zmęczeni i potrzeba nam dnia restowego, a dodatkowo tu jest pralka, więc jutro zrobimy wielkie pranie naszych śmierdzących rzeczy :P (niestety pranie ręczne to tylko odświeżenie)
Nareszcie restowanie z prawdziwego zdarzenia :D
Korzystamy z tego, że znów jesteśmy w rejonie pociągowym i postanawiamy uciec przed złą pogodą. Przedtem oglądamy jeszcze przyjemne Arezzo :)
1,5 godziny i jesteśmy po drugiej stronie gór, ciepło i słonecznie :)) super! :)
Orvieto robi na nas bardzo duże wrażenie, wybudowane na skale, całe z kamienia, stare miasto. Coś fantastycznego :)
Kiedy docieramy do miasteczek, okazuje się, że wjechaliśmy w strefę sjesty, a my nie mamy zupełnie nic do jedzenia (no, mieliśmy dwie suszone kiełbaski, ale M. twardo ich nie brał pod uwagę, bo stwierdził, że choćby miał umrzeć, to takimi kiełbaskami trzeba się delektować a nie je zeżreć :P), w związku z czym zatrzymaliśmy się na jeżyny z krzaków a chwilę dalej na winogrona z winnicy ;P i też było fajnie :))
Oszukując trochę głód dotrwaliśmy do pory otwarcia sklepów, gdzie w jednym z marketów M. wynajduje lasagne na ciepło. Matko bosko jaka ona była przepyszna...
Kiedy ruszyliśmy w końcu dalej naszym oczom ukazuje się Pitigliano.. Orvieto przy nim to mały Pikuś ;)
Potem jeszcze Manciano i wreszcie zjazd do morza :)) niestety z niewielkimi hopkami, ale w końcu udaje nam się dotrzeć do Albinii :)
Kemping jest okej, niezbyt drogi, mamy miejsce tuż przy morzu, jest naprawdę fajnie. Dochodzimy do wniosku, że jesteśmy zmęczeni i potrzeba nam dnia restowego, a dodatkowo tu jest pralka, więc jutro zrobimy wielkie pranie naszych śmierdzących rzeczy :P (niestety pranie ręczne to tylko odświeżenie)
Nareszcie restowanie z prawdziwego zdarzenia :D
Komentarze
Zawsze podejrzewałem, że te bigi to tylko jakiś pretekst ;p
huann - 15:56 niedziela, 14 września 2014 | linkuj
Skrytożerczo rady nie dało? Jak zaliczał jakiegoś biga na przykład ;)
huann - 11:57 niedziela, 14 września 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!