- Kategorie bloga:
- Amicidebici.229
- do M..94
- jadę sam, jak palec albo coś tam.36
- ni to ni sio.36
- poŁodzi się.616
- Rekordy.6
- Wiedeń.65
- wycieczka.131
- Wypad.54
- Wyprawy i Wylewy ;).396
Marianek;)
Środa, 11 sierpnia 2010 | dodano:11.08.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
- DST: 56.54km
- Czas: 02:53
- VAVG 19.61km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temp.: 26.0°C
- Sprzęt: Rower Czerwony
- Aktywność: Jazda na rowerze
dom - Łagiewniki - Łagiewniki Nowe - Smardzew - Maciejów - Rozalinów (czy coś takiego) Dąbrówka Marianka - Łagiewniki - dom
Miało być Podole - Wołyń - Ukraina, a wyszła właśnie:
rozumiem, że duży Marian ma dużą dąbrowę ;)
a także znalazłam tajemne przejście do Zgierza ;D
trasa miała być prosta jak w mordę strzelił, ale zupełnie nie wiem skąd się na mojej drodze wziął Rozalinów i Marianek. nie ma ich nawet na mapie.
pojechałam trochę w głąb wsi, ale droga była cała piaszczysta (wykonałam nawet kilka przyzwoitych driftów ;) ) poza tym już nie miałam ochoty jechać w dzicz ;)
inna sprawa, że jakby coś się stało z rowerem w jakiejś takiej dziczy, to jestem w czarnej dupie. powinnam chyba zainwestować w osprzęt naprawczy.
jadąc DO ciągle było z górki;) myślałam, że umrę, kiedy będę musiała wracać, ale poza podjechaniem na Łagiewnicką (na którą kiedyś podjechałam w konwulsyjnych bólach, a dziś tylko wolniej :) ) nawet nie zwróciłam większej uwagi na "podgórki" :)
inna sprawa, że sama jeżdżę trochę wolniej. i być może póki co, to moje samotne tempo jest odpowiednie? kolano nie boli, nawet nie dało o sobie znać, a przecież w granicach 40 - 50 km już czułam, że będzie bolało.
to trochę kiepsko, jeśli tak.
(z drugiej strony lepiej tak, niż coś gorszego)
Miało być Podole - Wołyń - Ukraina, a wyszła właśnie:
rozumiem, że duży Marian ma dużą dąbrowę ;)
a także znalazłam tajemne przejście do Zgierza ;D
trasa miała być prosta jak w mordę strzelił, ale zupełnie nie wiem skąd się na mojej drodze wziął Rozalinów i Marianek. nie ma ich nawet na mapie.
pojechałam trochę w głąb wsi, ale droga była cała piaszczysta (wykonałam nawet kilka przyzwoitych driftów ;) ) poza tym już nie miałam ochoty jechać w dzicz ;)
inna sprawa, że jakby coś się stało z rowerem w jakiejś takiej dziczy, to jestem w czarnej dupie. powinnam chyba zainwestować w osprzęt naprawczy.
jadąc DO ciągle było z górki;) myślałam, że umrę, kiedy będę musiała wracać, ale poza podjechaniem na Łagiewnicką (na którą kiedyś podjechałam w konwulsyjnych bólach, a dziś tylko wolniej :) ) nawet nie zwróciłam większej uwagi na "podgórki" :)
inna sprawa, że sama jeżdżę trochę wolniej. i być może póki co, to moje samotne tempo jest odpowiednie? kolano nie boli, nawet nie dało o sobie znać, a przecież w granicach 40 - 50 km już czułam, że będzie bolało.
to trochę kiepsko, jeśli tak.
(z drugiej strony lepiej tak, niż coś gorszego)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!