- Kategorie bloga:
- Amicidebici.229
- do M..94
- jadę sam, jak palec albo coś tam.36
- ni to ni sio.36
- poŁodzi się.614
- Rekordy.6
- Wiedeń.65
- wycieczka.131
- Wypad.54
- Wyprawy i Wylewy ;).396
Tour de France dz.6
Czwartek, 20 czerwca 2013 | dodano:08.07.2013 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
- DST: 80.41km
- Czas: 04:12
- VAVG 19.15km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temp.: 23.0°C
- Kalorie: 892kcal
- Podjazdy: 493m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Yverdon - Lausanne - Nyon - Mies
Od rana leje deszcz, co powoduje, że nasza dzisiejsza droga staje pod znakiem zapytania (na szczęście M. się już czuje dobrze), pogoda się jednak wyklarowała i koło południa zbieramy się, mając nadzieję dojechać do Genewy.
Zanim jednak uda nam się ruszyć okazuje się, że dzieciaki przebywające na kempingu ukradły M. ładowarkę do e-papierosów... Niestety wyjechały, zanim zdążyliśmy zainterweniować.
Kiedy wreszcie ruszamy, po parudziesięciu kilometrach... M. łapie gumę....
Tym razem zakleja miejsce na taśmie obręczy podejrzane o dziurawienie dętki...
Zanim jednak założy dętkę okazuje się, że...
ma zły wentyl....
Szczęśliwie jednak działo się to na stacji benzynowej, która posiadała adapter do tego rodzaju wentyla...
Ruszamy znowu.
A nad nami zbierają się ciężkie, ciemnogranatowe, czarne chmury.
To jakieś przeoczenie losu, że akurat jesteśmy w strefie komercyjnej i mamy się gdzie schować. Ba! Jest McDonalds. Co prawda nie jesteśmy fanami, ale możemy się tutaj czegoś napić w oczekiwaniu na (względną) poprawę pogody.
I całe szczęście, że się chowamy, bo wkrótce zrywa się wichura wraz z ulewą.
Okazuje się, że pada również grad.
Później zobaczymy mnóstwo zalegającego gradu, jakby dopiero co kończyła się zima, oraz leżące na ulicach i chodnikach gałęzie, połamane drzewa. Naprawdę mieliśmy szczęście, że mogliśmy się gdzieś schować.
Niestety przez te niespodzianki nie udaje nam się dotrzeć do Genewy.
Na sam koniec, na kempingu, odkrywamy też, że zgubiliśmy część sznurka do wieszania prania. Zostaje nam jakiś marny kikut, jak wywleczona gumka od gaci ;)
Od rana leje deszcz, co powoduje, że nasza dzisiejsza droga staje pod znakiem zapytania (na szczęście M. się już czuje dobrze), pogoda się jednak wyklarowała i koło południa zbieramy się, mając nadzieję dojechać do Genewy.
Zanim jednak uda nam się ruszyć okazuje się, że dzieciaki przebywające na kempingu ukradły M. ładowarkę do e-papierosów... Niestety wyjechały, zanim zdążyliśmy zainterweniować.
Kiedy wreszcie ruszamy, po parudziesięciu kilometrach... M. łapie gumę....
Tym razem zakleja miejsce na taśmie obręczy podejrzane o dziurawienie dętki...
Zanim jednak założy dętkę okazuje się, że...
ma zły wentyl....
Szczęśliwie jednak działo się to na stacji benzynowej, która posiadała adapter do tego rodzaju wentyla...
Ruszamy znowu.
A nad nami zbierają się ciężkie, ciemnogranatowe, czarne chmury.
To jakieś przeoczenie losu, że akurat jesteśmy w strefie komercyjnej i mamy się gdzie schować. Ba! Jest McDonalds. Co prawda nie jesteśmy fanami, ale możemy się tutaj czegoś napić w oczekiwaniu na (względną) poprawę pogody.
I całe szczęście, że się chowamy, bo wkrótce zrywa się wichura wraz z ulewą.
Okazuje się, że pada również grad.
Później zobaczymy mnóstwo zalegającego gradu, jakby dopiero co kończyła się zima, oraz leżące na ulicach i chodnikach gałęzie, połamane drzewa. Naprawdę mieliśmy szczęście, że mogliśmy się gdzieś schować.
Niestety przez te niespodzianki nie udaje nam się dotrzeć do Genewy.
Na sam koniec, na kempingu, odkrywamy też, że zgubiliśmy część sznurka do wieszania prania. Zostaje nam jakiś marny kikut, jak wywleczona gumka od gaci ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!