- Kategorie bloga:
- Amicidebici.229
- do M..94
- jadę sam, jak palec albo coś tam.36
- ni to ni sio.36
- poŁodzi się.614
- Rekordy.6
- Wiedeń.65
- wycieczka.131
- Wypad.54
- Wyprawy i Wylewy ;).396
Tour de France dz.21
Sobota, 6 lipca 2013 | dodano:17.07.2013 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
- DST: 40.14km
- Czas: 02:28
- VAVG 16.27km/h
- VMAX 35.50km/h
- Temp.: 25.0°C
- Kalorie: 157kcal
- Podjazdy: 140m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Beauvais i Wrocław.
Po Beauvais w celu poszukiwań kartonów. Najeździliśmy się bardzo, szukając sklepu rowerowego, znalazł się jeden dobry pan, który poszukał sklepów rowerowych przez internet w komórce.
I na szczęście już w pierwszym (w sumie były dwa...) sprzedawca od razu jak tylko usłyszał, że wracamy z rowerami samolotem wiedział o co chodzi :D M. wyciągnął z zaplecza dwa wielkie kartony, które jakoś dowieźliśmy na lotnisko, głównie wiózł M., później jako tako wieźliśmy razem, ale nie było to efektywne za bardzo.
kolejnym punktem dnia i najlepszym ;) były zakupy w takiej ilości pysznego żarcia, żeby wypełniły brakujące kilogramy bagażu :P
A na samym lotnisku okazuje się, że nie mamy klucza do moich pedałów, szczęśliwie udało się odnaleźć chyba ostatni czynny warsztat samochodowy..
Mimo wszystko i mimo stresu, bo pudła okazują się odrobinę za małe a kolejki niewiarygodnie długie (trzy, aby odprawić rower trzeba stać w innej kolejce) udaje nam się przeprowadzić operację powrotną do samego końca i grubo po północy jesteśmy we wrocławskim schronisku. Znowu w Polsce. Niestety.
Po Beauvais w celu poszukiwań kartonów. Najeździliśmy się bardzo, szukając sklepu rowerowego, znalazł się jeden dobry pan, który poszukał sklepów rowerowych przez internet w komórce.
I na szczęście już w pierwszym (w sumie były dwa...) sprzedawca od razu jak tylko usłyszał, że wracamy z rowerami samolotem wiedział o co chodzi :D M. wyciągnął z zaplecza dwa wielkie kartony, które jakoś dowieźliśmy na lotnisko, głównie wiózł M., później jako tako wieźliśmy razem, ale nie było to efektywne za bardzo.
kolejnym punktem dnia i najlepszym ;) były zakupy w takiej ilości pysznego żarcia, żeby wypełniły brakujące kilogramy bagażu :P
A na samym lotnisku okazuje się, że nie mamy klucza do moich pedałów, szczęśliwie udało się odnaleźć chyba ostatni czynny warsztat samochodowy..
Mimo wszystko i mimo stresu, bo pudła okazują się odrobinę za małe a kolejki niewiarygodnie długie (trzy, aby odprawić rower trzeba stać w innej kolejce) udaje nam się przeprowadzić operację powrotną do samego końca i grubo po północy jesteśmy we wrocławskim schronisku. Znowu w Polsce. Niestety.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!