Info

button stats bikestats.pl
Sezony poprzednie:
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

 Moje rowery

Rower Zielony 7846 km
Obcy :) 143 km
Rower Czerwony 3954 km
Rower Czarny 36279 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(14)

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Carmeliana.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Powrót do domu - podsumowanie greckiej wyprawy

Niedziela, 16 października 2016 | dodano:16.10.2016 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 10.06km
  • Czas: 00:47
  • VAVG 12.84km/h
  • VMAX 23.50km/h
  • Temp.: 3.0°C
  • Podjazdy: 16m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Noc spędziliśmy na lotnisku do 4:35 - kiedy odlatywał nasz samolot do Warszawy.
Lecieliśmy LOTem i byliśmy  bardzo mile zaskoczeni. Samolot był mały, rzędy z podwójnymi, wygodnymi i dużymi krzesłami z dużą ilością miejsca na nogi. Na każdym fotelu leżały poduszka i polarowy koc. 
Cały lot wszyscy pasażerowie przespali przytuleni do poduszek i przykryci kocami, nie wiem czy to taki standard w Locie lub na nocnych lotach, ale dobrze, że był koc bo w samolocie było nieźle zimno. W każdym razie bardzo miło się leciało z takimi dodatkami a stewardessy nie łaziły i nie przeszkadzały (żadnego cross sellingu).

W Warszawie pociąg z Dworca Centralnego o 10 i koło 12 byliśmy w domu. Wymęczeni i wymarznięci.
W Polsce bardzo, bardzo zimno, ponuro, szaro, wietrznie i brzydko ogólnie. 

Ale podsumowując naszą grecką wyprawę:

Miejsca:
Kreta nam nie przypadła do gustu. Poza kilkoma fajnymi punktami (jak widok na krętą drogę pośród burej ziemi  czy plaża Bolos) wyspa nas niczym nie ujęła. Wszędzie było brązowo i żółto, wszystko wyschnięte i wysuszone, zapewne po upalnym lecie. Nie widzieliśmy też tych cudownych miejsc, o których wszyscy mówili - że Kreta taka piękna. Może nie wcelowaliśmy z porą roku.

Natomiast Peloponez nas bardzo mile zaskoczył i wręcz oczarował. Piękne widoki (fantastyczna linia brzegowa - zatoczki i wysepki), zielono, zdarzały się też rzeki (a nie tylko wyschnięte koryta), pachnące lasy sosnowe.

Oba miejsca mogą się pochwalić pięknym morzem - przezroczysta woda odsłania dno - i zdaje się, że w wielu miejscach dno jest bardzo płytkie - można oddalić się daleko od plaży i nadal stąpać po dnie.

Miasta na Krecie wszystkie takie same, domy to kwadratowe bryły. Nie pojawiały się kamienne domki i urocze miasteczka (no może poza Rethymno w samym centrum).
Na Peloponezie było podobnie, ale udawało się nam się natrafić na ładne miasteczka z domkami w innym stylu niż "nowoczesny".

Ale niestety śmieci, wszędzie na poboczach śmieci. To smutne (chociaż nie w takiej ilości jak w Neapolu, gdzie zalegały ich całe góry).

Jedzenie:
Poprzednio, jak wracaliśmy z Bałkanów i spędziliśmy parę dni w północnej Grecji mieliśmy wrażenie, że jedzenie jest tu pyszne. Podczas tego pobytu nieco się rozczarowaliśmy.
Tarama - dostępna w Austrii z której M. przywiózł zapasy, przestała być rarytasem, jedliśmy więc tylko raz, trochę inną, kwaśniejszą i białą (pyszną). 
Cacyki - kupiliśmy takie sklepowe, nie domowe. Niestety nieszczególnie smaczne i mało słone. 
Chleb - to jedyne co nam bardzo smakowało (poza jakimś jednym wyjątkiem, który robił wrażenie chleba jakby na zakwasie), generalnie w Grecji pieczywo jest pyszne.
Wędliny, ser, jogurty  - sery mają dobre, a jogurty bardzo dobre. Wędliny, salami itp. wyroby słabiutkie.
Majonezy - kwaskowe, bardziej octowe niż nasze, ale całkiem smaczne.
Potrawy - dwukrotnie próbowaliśmy musaki, ale za każdym razem coś było nie tak. Nie była przyprawiona, lub miała za dużo beszamelu. M. próbował też mięsnych kotlecików w sosie pomidorowym a ja krewetek w sosie pomidorowym. Okej, ale bez szaleństw. Udało nam się natomiast zjeść małe smażone rybki, które były przepyszne. 
Słodycze - ich tradycyjne miodowe przysmaki zrobione z czegoś w rodzaju ciasta francuskiego, posypane orzechami i polane ogromną ilością miodu, niestety nie zrobiły na nas wrażenia (poza pierwszymi, będącymi czymś jak faworki, posypanymi migdałami i polanymi miodem). A ostatnie dwa, które kupiliśmy na lotnisko zaszkodziły mi i mnie zemdliły. Brzuch bolał mnie po nich jeszcze całą sobotę.
Oliwki - drogie! a takie kupione przy straganie, domowej roboty, tak słone, że aż wykręcały nam pyszczki ;) 
Owoce - z drzewa zbieraliśmy słodkie granaty :) 

Ludzie i zwierzęta:
Na wsiach ludzie mili i przyjacielscy, czasem aż za bardzo (nie lubimy się zbytnio bratać). W miastach już gorzej. To chyba w sumie normalne. 
Niestety Grecy nie traktują dobrze zwierząt. Psy pouwiązywane na łańcuchach, często, gdy nie było to konieczne (np. pies zamknięty w kojcu i jeszcze uwiązany). Chude, bezdomne ale nadal przyjacielskie, szwendające się przy drogach czy sklepach. Aż serce się krajało, gdy się przymilały,a my nie mogliśmy nic zrobić, poza daniem im czegoś do jedzenia czy kupienia małego paszteciku w sklepie. 
Ale koty mają się tam świetnie, jest ich wszędzie pełno, na każdym kempingu czy kwaterze mieliśmy kocie towarzystwo. I widać, że koty sobie lepiej radzą niż psy. 
Ogólnie, Grecy traktują zwierzęta raczej jako narzędzie niż kompana do życia.
Co ciekawe, łatwiej im postawić kapliczkę przy drodze (mnóstwo ich stoi), niż wyrzucić śmieci do śmietnika (wyrzucają nawet zakręcone butelki z wodą! na postojach wylewaliśmy tę wodę, gdy takie butelki trafiły się gdzieś w naszej okolicy).

Poziom życia
odnieśliśmy wrażenie, że Grecja jest daleko za Zachodem, nawet za Polską. Poziom życia, mentalność ludzi taka jak w Polsce ładnych naście lat temu. 
A w dodatku drogo! Strasznie, strasznie drogo (w piekarniach płaciliśmy od 1 euro do przeważnie 3 a nawet do 9!)

Podsumowanie trasy:
Ja zrobiłam w sumie 1348 km i 17647 podjazdów. Nie mam wrażenia, żeby ogólnie rzecz biorąc nasza wyprawa była jakaś wyżyłowana, chociaż źle rozkładały się dni ciężkie - następowały po sobie a potem kilka dni lekkich. Ciężko odpocząć i się zregenerować przy takim trybie jazdy. 

W każdym razie, będąc w nadmorskich miasteczkach na Peloponezie z przyjemnością bym została, a Peloponez o tej porze pachniał oliwkami, oliwą i pomarańczami ;)

Komentarze
Fajne podsumowanie wyprawy.
Pixon
- 06:35 czwartek, 1 czerwca 2017 | linkuj
Dziękuję za dogłębną analizę gastronomiczną ;)
huann
- 18:18 poniedziałek, 17 października 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!