Info

button stats bikestats.pl
Sezony poprzednie:
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

 Moje rowery

Rower Zielony 7846 km
Obcy :) 143 km
Rower Czerwony 3954 km
Rower Czarny 36259 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(14)

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Carmeliana.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Belgrad

Czwartek, 25 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 134.61km
  • Czas: 06:56
  • VAVG 19.41km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Temp.: 44.0°C
  • Kalorie: 1980kcal
  • Podjazdy: 883m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Veliko Gradište - Pożarevac - Smederevo - Grocka - Bolec - Belgrad

Koszmarny upał. 44st. sprawiły, że niemożliwe ciężko się jechało, mieliśmy absolutnie wszystkiego dość, a M. dodatkowo zdobywał BIGa w tym upale. Ja w tym czasie pojechałam prosto do Belgradu
Beograd © Carmelliana
.
Zanim dojechałam na Plac Rewolucji,gdzie miał dojechać M., przejechałam kawał tego wielkiego miasta, które okazało się dodatkowo brzydkie, ale może dlatego, że byłam zmęczona i chciałam już być na Placu. Dość długo czekałam na M. i zaczynałam się już niepokoić, a czas umilały mi lekkie mdłości żołądka ;) Kiedy wreszcie przyjechał M. wyglądał źle (chybaśmy się nabawili porządnego przegrzania) a przed nami była jeszcze najgorsza część każdego z dni, czyli szukanie campingu.

Ulica na której się znajdował, była na końcu miasta. Na jedynej tabliczce informującej o campingu nie dostrzegliśmy po ciemku strzałki i błądziliśmy w tę i z powrotem, póki kogoś nie spotkaliśmy i nie powiedział nam o strzałce. Rzeczywiście, rano ją zauważyliśmy.

Kiedy wjechaliśmy na teren campingu panowie z recepcji zaczęli na nas krzyczeć i gwizdać, żebyśmy się zatrzymali. A my tylko się wtoczyliśmy na rowerach, żeby dojechać do ściany recepcji i oprzeć rowery… pan podszedł i oznajmił, że „kemping full”. Miejsca było dość, ale nie mieliśmy ochoty się z nim kłócić. Bungalow? Yes. No to bungalow, który nas dzisiaj bardziej urządzał. Tak nam się wydawało.

Szybko się jednak okazało, że w domku jest tak duszno i gorąco, że nie da się w nim spać, a otwarte okna i drzwi skutkują nalotem komarów, w związku z czym nie mogliśmy spać z duchoty, odganiając się wciąż od komarów.

W końcu w nocy rozbiliśmy namiot i w nim spaliśmy. Aż dziwne, że facet nam nie kazał dopłacać za rozbicie. Czując się źle po tym dniu postanowiliśmy zrobić sobie dzień odpoczynku i przy okazji skorzystać z możliwości i obejrzeć Belgrad.

Zanim jednak mogłam w nocy wejść do namiotu, musiałam znaleźć swojego sandała, którego porwał jeden ze szczeniaków, jakie łaziły po campingu. Byłam pewna, że jeśli w ogóle go znajdę, to w strzępach. Na szczęście jednak był w stanie nienaruszonym.

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!