Info

button stats bikestats.pl
Sezony poprzednie:
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

 Moje rowery

Rower Zielony 7846 km
Obcy :) 143 km
Rower Czerwony 3954 km
Rower Czarny 36259 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(14)

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Carmeliana.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

ten ostatni wtorek

Wtorek, 30 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 118.33km
  • Czas: 05:25
  • VAVG 21.85km/h
  • VMAX 49.60km/h
  • Temp.: 25.0°C
  • Kalorie: 1786kcal
  • Podjazdy: 710m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Seged (pociąg) Hidasnemeti - Koszyce (pociąg) - Poprad - Nowy Targ (pociąg) - Łódź

(wszystkie zdjęcia z wyprawy Tu

Wsiadamy rano w pociąg i wysiadamy Budapeszcie, wsiadamy w kolejny pociąg i wysiadamy w Hidasnemeti, skąd rowerami jedziemy do Koszyc.
Pociągi węgierskie mają bardzo duże przedsionki, rowery spokojnie wchodzą. W Koszycach wsiadamy w bardzo ładny pociąg do Popradu. Klimatyzacja, woda w kranie, automatyczne drzwi. Europa;) Konduktorzy przesympatyczni. Jest super.

Poprad. Stąd jedziemy do Nowego Targu. Początku miało być Zakopane, bo to stacja startowa, a nie wiadomo jak dużo ludzi będzie jechało w pociągu. Jednak dość szybko się okazuje, że ja ledwo jadę, a do Zakopca pod górę. Jestem ciągle głodna, zaczyna być mi słabo, w pewnym momencie zaczynają mi się zamykać oczy, w żołądku mnie kłuje, oblewa mnie zimny pot, chyba nie mający nic wspólnego z chłodem panującym w górach.

Na drodze bardzo fajnej ścieżki rowerowej jest zajazd/restauracja. Trzy kawałki karmelowo – czekoladowego ciasta. Pyszne i chyba najdroższe jakie jadłam w życiu ;) Trochę pomaga, chociaż na podjeździe na przełęcz wciąż jest mi tak sobie, a po wstaniu z ławki na postoju kręci mi się w głowie.

Później przechodzi zupełnie. Na szczęście. Może ciasto się strawiło;)

Dojeżdżamy do okropnego dworca w Nowym Targu. Kiedy w końcu nadjeżdża pociąg (parę minut po 21) (co w przypadku PKP wcale nie było takie pewne przecież) i w dodatku jest dość długi (co tym bardziej nie jest pewne) okazuje się, że jest przedział rowerowy. Były też miejsca siedzące, nawet tyle, że każde z nas miało początkowo dwa miejsca obok siebie dla siebie i mogliśmy się jako tako na nich zwinąć i pójść spać.
Pospaliśmy w taki sposób do pierwszej w nocy, bo potem pociąg zalała fala dzikiego tłumu i już nie mieliśmy dwóch siedzeń dla siebie ;)

Niedługo potem konduktor oświadczył, że był wypadek i będziemy opóźnieni. Później się okaże, że trzy godziny. Po nocy w pociągu cała byłam obolała, ale w końcu dojechaliśmy do Łodzi ;)

Podsumowując:

Super wyprawa, Rumunia bardzo mi się podobała, ludzie bardzo sympatyczni, którzy prawie zawsze nam machali albo uśmiechali się, niestety również prawie zawsze trąbili, a to, że wyprzedzają, a to, że pozdrawiają, trochę to było uciążliwe;)
Upały, które były w Rumunii okazały się być naprawdę przyjemne i znośne w porównaniu z serbskimi.
Piękne widoki w Rumunii, bardzo przyjemne, ładne miasteczka i bardzo fajne miasta.
Niestety dużo półdzikich psów, które atakują rowerzystów. Nie wszystkie, wiele z nich raczej jest zastraszonych i głodnych, a część to bardzo milusińskie zwierzęta.
Rumunia nie należy też do najczystszych krajów. Na poboczach leżą rozwłóczone śmieci, a na ulicy potrącone zwierzęta, przeważnie psy.
Finansowo Rumunia mile zaskakuje.

Natomiast Serbia, poza Dunajem, okazała się nudna i brzydka. Brzydkie miasteczka i wsie, okropne upały i patelnia, często zupełny brak cienia. Również nie należy do najczystszych miast, a ponadto ludzie nie są tak mili. Często przeszkadzało im, że stawiamy rowery nie w tym miejscu co trzeba (według nich).
W Serbii było jednak pyszne salami, już w Rumunii było świetne, ale w Serbii jeszcze lepsze. A w obu krajach napoje były dużo za słodkie ;)
W Serbii, ale również w Rumunii, bardzo dużo opuszczonych budynków.
Finansowo Serbia okazała się mniej więcej taka jak Polska. Campingi w Serbii gorsze niż w Rumunii.

Super też było przejechać przez Słowację i Polskę górami :)

Natomiast, jeśli chodzi o M. to jestem pod niesamowitym wrażeniem i podziwiam go, jak potrafi się orientować w mapie/terenie i jak zawsze wie, czy dobrze jedziemy. Jak jest w stanie zrobić zakupy w sklepie, chociaż brakuje mu całości kwoty ;) jak umie stargować cenę w każdym języku i że w ogóle jest w stanie się dogadać w każdym języku i radzi sobie w sklepach, które mnie trochę dezorientowały, z czego zdałam sobie sprawę trochę później, ale się nie przyznałam, aż do teraz ;)
No i jestem mu bardzo wdzięczna za tę cierpliwość, jaką ma;)

A jeśli chodzi o mnie to jestem zdziwiona, że każdego dnia miałam siłę na luzaku przejechać każdy dystans jaki był do przejechania, chociaż podjazdy nie raz mnie bardzo męczył i nieraz ciskałam Trekiem na pobocze, jakby to była jego czy czyjakolwiek wina, że już mam serdecznie dość.
Trochę żałuję, że nie jechałam na BIGi, ale nie były nigdy po drodze, a zawsze gdzieś w bok, kiedy jednak mając do wyboru odpoczynek po kilku ładnych podjazdach wybierałam ten odpoczynek. Mam chyba za mało samozaparcia.
I zła jestem na siebie o te ruchliwe zjazdy i zatłoczone, ruchliwe ulice, że się ich boję, tego ruchu i ich nie cierpię.
Ale i tak, mimo wszystko jestem z siebie bardziej zadowolona niż niezadowolona;)))

Komentarze
O rany, jak odkopałeś tę relację? :)
Ale cieszę się bardzo, że się podobała :)
Carmeliana
- 07:39 środa, 7 marca 2012 | linkuj
Super wyprawa, piękna fotorelacja! Fajnie się czytało.
Pozdrawiam
sikorski33
- 06:35 środa, 7 marca 2012 | linkuj
dzięki :))
Carmeliana
- 11:27 sobota, 3 września 2011 | linkuj
Gratuluje tak wspaniałej wyprawy, tylu przejechanych kilometrów, niezliczonych przygód, wspaniałego towarzystwa, no i super, że jesteś zadowolona. pozdr.
Tymoteuszka
- 11:24 sobota, 3 września 2011 | linkuj
dziękuję :)) ale chyba zostanie to czwarte miejsce ;)
Carmeliana
- 12:20 środa, 31 sierpnia 2011 | linkuj
Carmeliana, fantastycznie zaszalałaś :))) Gratulacje! (ja bym chyba z tymi sforami psów nie wytrzymała...)
ps. walcz, walcz, zrób to dla Łodzi, hehe
KOCURIADA
- 07:14 środa, 31 sierpnia 2011 | linkuj
No nie wiem, czy będzie mi się chciało wsiadać na rower ;) Zwłaszcza, że jestem wystarczająco usatysfakcjonowana i podium mnie nie rusza jakoś bardzo ;)
Carmeliana
- 20:13 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj
BTW, widzę, że od podium w sierpniu dzieli Cię jeden krok ;) Pokusisz się jutro o samotną walkę? ;)
aard
- 19:58 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj
No i brawo, brawo, brawo! :)))

A pierwszego i (prawie) drugiego w życiu BIGa jednak zaliczyłaś i to w cuglach, więc ziarnko do ziarnka...? :)
"Prawie zaliczyłaś drugiego", bo ten skoczek w bok na Iriskim Venacu był naprawdę minimalny, w zasadzie nie było po co tam jechać i przełęcz załatwiła kwestię trudności podjazdu. No chyba, że "czalendżem BIG" miał być ten koszmarny asfalt na półkilometrowym odcinku drogi, prowadzącym w bok od przełęczy i leciutko pod górkę :)
aard
- 18:30 wtorek, 30 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!