Info

button stats bikestats.pl
Sezony poprzednie:
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

 Moje rowery

Rower Zielony 7846 km
Obcy :) 143 km
Rower Czerwony 3954 km
Rower Czarny 36279 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(14)

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Carmeliana.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

jadę sam, jak palec albo coś tam

Dystans całkowity:1287.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:76:56
Średnia prędkość:16.74 km/h
Maksymalna prędkość:39.59 km/h
Suma podjazdów:1181 m
Suma kalorii:7136 kcal
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:35.77 km i 2h 08m
Więcej statystyk

trochę sama trochę z samcem ;D ;)

Piątek, 3 września 2010 | dodano:03.09.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 59.52km
  • Czas: 03:22
  • VAVG 17.68km/h
  • VMAX 33.30km/h
  • Temp.: 13.0°C
  • Kalorie: 877kcal
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Udało mi się przezwyciężyć lenia i ruszyłam rano z domu.
Zimno było jak jasna cholera pieruńsko!
Wiatrzysko zimne wiało mi prosto w twarz i uszy (i wiem, że do długiej listy zakupów dopisać należy opaskę na uszy, bądź raczej uniwersalnego buffa.)
Zimno było przez cały czas, nawet jak podjechałam sobie na bałucką górkę przy Drewnowskiej/Włókniarzy.

No, poza momentem, kiedy wjechałby we mnie wan.
Jadę sobie jak człowiek, spokojnie, ścieżką! na zielonym, patrzę - a tu na lewo, przez trawnik i tory, na skos pędzi wan. Co prawda zahamował, ale zrobił to jak ja już się zatrzymałam. Jakby mnie trzasnął to bym chyba na drugim końcu Łodzi wylądowała.

Ponadto dotarłam do Arturówka, w pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie jestem, ani jednej żywej duszy ;)
A później wyjechałam na jakąś ulicę, chyba na Wycieczkową i jechałam sobie aż tu nagle drogowskaz Radegast Bahnhof.
Nie miałam pojęcia, że takie coś w ogóle w Łodzi jest, więc się bardzo zdumiałam, kiedy na miejsce dojechałam;)








(a tu chyba tablice jakieś pamiątkowe, nie wiem):


Kiedy wreszcie dotarłam zziębnięta do domu, senna (spadek cukru?) i głodna
na liczniku było 37. Kolejne 22 dokręciliśmy z M.
Trochę jeżdżąc po lesie przy lotnisku:) fajosko się przedzierać przez łąki i las ;) ale większość jednak na drodze, żeby się dostać do lasu i z powrotem.
Relacja z przejażdżki z M. niewspółmierna do samotnej, gdyż albowiem skupiałam się na tym, żeby unikać gałęzi i manewrować między korzeniami,a jednocześnie nie zostać za bardzo w tyle, co się dziś zdarzało nagminnie. znowu. o co chodzi?

i zimno dalej jak diabli!

na letko;)

Piątek, 20 sierpnia 2010 | dodano:20.08.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 23.77km
  • Czas: 01:06
  • VAVG 21.61km/h
  • VMAX 31.10km/h
  • Temp.: 20.0°C
  • Kalorie: 316kcal
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
dom-jakiś park na przełaj :D - Młynek - dom

Tylko na rozruch :)
poza tym samej to jakoś mi się przestało lubić jeździć.

teraz kiedy M. zwęszył, że dotrzymuję mu koła, to mnie tak rozbestwił wspólnymi wycieczkami, że samej to mi się nie chce :p

bardziej mniej niż więcej w terenie

Wtorek, 17 sierpnia 2010 | dodano:17.08.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam, poŁodzi się
  • DST: 36.93km
  • Czas: 01:58
  • VAVG 18.78km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temp.: 19.0°C
  • Podjazdy: 200m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Najpierw z M. w terenie - M. testował nowy rower,
a potem z M. na mieście ;) w poszukiwaniu licznika dla N. ;) bo N. wzgardziła zaoferowanym przez M. licznikiem ;)
ale poszukiwania zakończone sukcesem :D

teraz będę sprawdzała spalone kalorie i tłuszcz, o, właśnie tak! ;DD
taki jest bajerancki licznik, taki! ;D

próba terenowa ;)

Sobota, 14 sierpnia 2010 | dodano:14.08.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 37.27km
  • Czas: 02:05
  • VAVG 17.89km/h
  • VMAX 39.59km/h
  • Temp.: 27.0°C
  • Podjazdy: 174m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
dom - Łagiewniki - Arturówek - dom

Więc wzięliśmy się z Trekiem ;) na przejażdżkę, żeby się poznać (wiadomo, że we dwoje łatwiej, żadna tam przyzwoitka ;) ).
o proszę, tu leniuchujemy nad wodą;)



Kiedy tylko nadarzyła się możliwość, z szosy zjechaliśmy na szlak rowerowy(okazało się, że droga należy do zielonego szlaku rowerowego, który został wpisany w moich planach jako jeden z celi do przejechania;) ).



zdecydowanie rower czuje się lepiej w terenie, niż na asfalcie, a może to tylko takie wrażenie. wydaje się, jakby był toporniejszy, choć jest lżejszy, jednakowoż mniej zwinny/nerwowy (jak bym była rowerem klasy zero też bym była nerwowa ;) )
i może stąd to odczucie.

bardzo, bardzo fajnie, ba! rewelacyjnie! jechało się po lesie :) po leśnych drogach pełnych korzeni, kamieni, uskoków, po duktach wyłożonych kocimi łbami. nie jest to rower co prawda na teren z prawdziwego zdarzenia, ale jeśli chodzi o właśnie takie coś to jest super!:D
i chyba fajniej niż na szosie :o

muszę nadmienić również, iż była to najlepsza moja przejażdżka rowerowa do tej pory. (mam na myśli komfort jazdy i zabawę oraz przyjemność z niej:) )i świetnie się w lesie bawiłam, zwłaszcza jak trasa zaczynała być trochę bardziej wymagająca np. przez ustępy porobione przez wodę.

a także, co ważne, wreszcie czuję się na rowerze bezpiecznie :)
nic nie grzechocze, nic nie trzaska po wstrząsie, jakby się miało rozlecieć a rower bajecznie znosi wszelakie nierówności, nawet te, które wyrastają nagle pod kołami (na bank leżałabym dziś pod tamtym rowerem, bo nie zaważyłam ogromnego kociego łba) no i nie boję się, że pójdzie zaraz opona :)

i!
hamulce działają a nie udają :D ;)

po prostu super! :)

YESt YESt YESt!! :D

Piątek, 13 sierpnia 2010 | dodano:13.08.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 28.61km
  • Czas: 01:38
  • VAVG 17.52km/h
  • VMAX 39.59km/h
  • Temp.: 26.4°C
  • Podjazdy: 154m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
po przemyśleniach i przetestowaniach i wyjeżdżeniach ładnych paru metrów przed sklepem już jest! :D
wreszcie rower nie na niby:)
(specyfikacja i zdjęcia jutro)

... ze sklepu śmignąwszy ulicami miasta na przedmieścia (powiedzmy), żeby potestować treka na szosie i terenie jako takim.

Trek zasuwa aż buczy (tak, to TEN dźwięk! :D aczkolwiek buczeć ma wytracana energia, no niestety;) ) ładnie się ugina gdzie trzeba a jak nie trzeba to się nie ugina ;) wygodny jest bardzo, a nie pedałuje się na nim, tylko sunie ;D
i tyle biegów! co ja mam z nimi robić! ;)
jeździ się bajecznie po prostu :)
i jest taki przepiękny, że ach! :D

a także niniejszym Rower Czerwony zostaje mianowany z przeznaczenia na rower miejski (miastowy;)). ;)

Marianek;)

Środa, 11 sierpnia 2010 | dodano:11.08.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 56.54km
  • Czas: 02:53
  • VAVG 19.61km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temp.: 26.0°C
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
dom - Łagiewniki - Łagiewniki Nowe - Smardzew - Maciejów - Rozalinów (czy coś takiego) Dąbrówka Marianka - Łagiewniki - dom

Miało być Podole - Wołyń - Ukraina, a wyszła właśnie:



rozumiem, że duży Marian ma dużą dąbrowę ;)

a także znalazłam tajemne przejście do Zgierza ;D



trasa miała być prosta jak w mordę strzelił, ale zupełnie nie wiem skąd się na mojej drodze wziął Rozalinów i Marianek. nie ma ich nawet na mapie.
pojechałam trochę w głąb wsi, ale droga była cała piaszczysta (wykonałam nawet kilka przyzwoitych driftów ;) ) poza tym już nie miałam ochoty jechać w dzicz ;)
inna sprawa, że jakby coś się stało z rowerem w jakiejś takiej dziczy, to jestem w czarnej dupie. powinnam chyba zainwestować w osprzęt naprawczy.

jadąc DO ciągle było z górki;) myślałam, że umrę, kiedy będę musiała wracać, ale poza podjechaniem na Łagiewnicką (na którą kiedyś podjechałam w konwulsyjnych bólach, a dziś tylko wolniej :) ) nawet nie zwróciłam większej uwagi na "podgórki" :)

inna sprawa, że sama jeżdżę trochę wolniej. i być może póki co, to moje samotne tempo jest odpowiednie? kolano nie boli, nawet nie dało o sobie znać, a przecież w granicach 40 - 50 km już czułam, że będzie bolało.
to trochę kiepsko, jeśli tak.
(z drugiej strony lepiej tak, niż coś gorszego)

Pięta Natalii ;)

Sobota, 7 sierpnia 2010 | dodano:07.08.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 15.21km
  • Czas: 00:41
  • VAVG 22.26km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Śmieszna wręcz ilość kilometrów jak na wolną sobotę.
No ale tak się nieszczęśliwie złożyło.
całość z M. byłoby pewnie więcej, ale podczas łażenia po gzymsie opuszczonego domu wlazłam w szkło, które przebiło mi podeszwę i piętę.
krew i posoka broczyły rzęsiście ;) (ale nie polały się łzy czyste ;) ani żadne;) )

i niestety nie splądrowałam willi, chociaż w końcu bardzo zechciałam ;(

;)

mięczaki i inne cieniasy ;)

Środa, 4 sierpnia 2010 | dodano:04.08.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 20.03km
  • Czas: 00:59
  • VAVG 20.37km/h
  • VMAX 31.40km/h
  • Temp.: 17.0°C
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
czyli wymiękłam i zawróciłam ;)

pierwszy deszcz przeczekałam na przystanku na rondzie na Tomaszowskiej, a drugi na wylocie z Tomaszowskiej na Kolumny i tam też zawróciłam, bo stwierdziłam, że w deszczu to ja jeździć nie będę, zresztą trochę mnie przewiało i przemarzło.
samej to jakoś jednak mniej fajnie ;)
jak będzie cieplej, to zrobię kolejne podejście do tej trasy:)
wróciłam więc do domu, gdzie się uraczyłam przepyszną kawką i Sapkowskim, którego nie doczytam, bo cierpię na znudzenie bibliofilskie po tych studiach ;)

niedzielny arturówek

Niedziela, 1 sierpnia 2010 | dodano:01.08.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 37.90km
  • Czas: 02:01
  • VAVG 18.79km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
dom - Pietryna - Zgierska - Park Mickiewicza - Wycieczkowa - Arturówek - do Włókniarzy - Pietryna - park koło Górniaka;) - Myśliwska - dom

Z braku czasu wybraliśmy się z Marcinem polenić się tylko w Arturówku :). W którym przypomnieliśmy sobie smak dzieciństwa, a mianowicie zeżarliśmy wielką watę cukrową ;) . Wata była przeolbrzymia na pierwszy rzut oka, ale zniknęła szybciej niż się pojawiła;)

Dziś jednak nie ugięłam się pod marcinową presją i nie skorzystałam z uroków kąpieliska ;) jakby były przebieralnie to może, a tak to nie miałam dzisiaj ochoty się mocować "na dziko" ;)

Generalnie dziś uraczyłam Marcina gderliwą stroną swojego jestestwa i biedakowi a to dostało się parę razy, za wybór trasy (no bo jak zapomina jaki mam rower, no to co?:P ) a to po prostu był skazany na słuchanie moich narzekań na czym świat stoi;)

ale chyba nie było tak tragicznie ;)

upal(m)nie ;)

Czwartek, 22 lipca 2010 | dodano:22.07.2010 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 46.34km
  • Czas: 02:22
  • VAVG 19.58km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Temp.: 32.0°C
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze
tak sobie pomyślałam, że pojadę Dąbrówki Wielkiej lub Dąbrówki - Strumiany, taka niewielka przejażdżka.

ale oczywiście w Zgierzu skręciłam nie w tę ulicę (a zapisałam, jak jechać!) i wylądowałam koniec końców w jakimś lesie.

chciałam jechać dalej, ale pewnie bym się zgubiła (nie brałam mapy, nie chciałam brać mapnika, plecaka, raportówki, nic, tylko duże kieszenie;) )
więc się po prostu wróciłam, po drodze zrobiłam postój na Lajona;) na chyba starówce zgierskiej, nie wiem co to było, ale miało fontannę :D

do wody chyba ktoś dolał mydlin, bo woda pachniała mydlinami a piana jak się okazało(jakieś dzieciory wsadziły w nią ręce:D) była taka jak po dolaniu do wody płynu do kąpieli:)
w Łodzi jadąc sobie Pietryną już do domu przejechałam pod kurtyną wodną:) super:D

upał dziś okropny, więc wracając byłam bardzo zmęczona, do tego byłam od rana tylko na śniadanku i tym batonie, więc przyszedłszy do domu wręcz kapało ze mnie;)i ledwo żyłam ;)
oczywiście nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie odwaliła, więc najpierw w Zgierzu przydzwoniłam pedałem o wielki krawężnik. przestraszyłam się, że mi może znowu pedał odpadnie:D albo że się złamie, czy cholera wie co;)
ale przeżyły pedały;)

natomiast jadąc do Łodzi i grzebiąc sobie w oku, bo coś mi wpadło oczywiście, ominęłam słup na środku chodnika (ulica była za ruchliwa, a sama się boję takimi jeździć:P ) i wjechałam na wielki krawężnik,byłam pewna, że normalnie zaraz się wywalę;) ale nie, rower jedzie dalej :D i wjechał na kolejny krawężnik (bo wjechałam na trawnik i go ścięłam) i udało mi się jakoś pokracznie opanować rower, odwróciłam się, a za mną jechał jakiś z porządnego zdarzenia rowerzysta. o Matko Bosko jaki wstyd! :D pewnie aż się spaliłam ze wstydu, że tak się wydurniam :D

aczkolwiek, kiedy pozwoliłam mu się wyprzedzić na światłach, okazało się, że się strasznie ślimaczy i zostawiłam go w tyle. :D

o. a tak jest gorąco: ;)

(dla ciekawskich - moje okna, mój kot i moje wszystko co widać:P )3