Info

button stats bikestats.pl
Sezony poprzednie:
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

 Moje rowery

Rower Zielony 7978 km
Obcy :) 143 km
Rower Czerwony 3954 km
Rower Czarny 36671 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(14)

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Carmeliana.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wyprawa czas start ;)

Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 24.40km
  • Czas: 01:33
  • VAVG 15.74km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temp.: 20.0°C
  • Kalorie: 336kcal
  • Podjazdy: 105m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
12 – 13. 08
Łódź (pociąg) – Kraków (pociąg) – Przemyśl (autobus) – Lwów (pociąg) – Czerniowce
max climb 17%

Wreszcie ruszamy na odkładaną od trzech dni wyprawę. Tuż przed wystartowaniem z domu słyszymy o wypadku pociągu. Na szczęście, że to nie na naszej trasie.

O my naiwni.

Pociąg owszem, podjechał jak w zegarku, zapakowaliśmy się i szybko okazało się, że pociąg, zarówno ten nasz, jak i każdy stojący na Kaliskiej, nieprędko odjedzie. Ekipa kierująca składem nie może dotrzeć z powodu wypadku, o którym słyszeliśmy w telewizji.

Tłumy ludzi chodzą po peronach, a my zaczynamy kombinować, jak inaczej dostać się do Krakowa, a nawet, czy by nie pojechać gdzieś indziej? Mamy czas do 23, inaczej nie zdążymy na nasz pociąg w Krakowie.
Łódź Kaliska © Carmelliana


Później okaże się, że jesteśmy jeszcze bardziej naiwni, niż sądziliśmy.

Pociąg nareszcie rusza. Koło północy dziękujemy Mikiemu150 z Forum, że chciał nas przenocować, ale w Krakowie będziemy mniej więcej o 2, a przed 4 mamy pociąg do Przemyśla.

Spędzamy dwie godziny oglądając Kraków nocą. Kraków, którego obraz brutalnie zderzył się z moim sielankowym wspomnieniem o nim.
Głośny, zatłoczony Rynek, pełen wałęsających się od krawężnika do krawężnika opitych cudzoziemców i kuso odzianych panienek polujących na tychże cudzoziemców. Nic godnego uwagi, ani nic przyjemnego.

Wracamy na peron. Jest i Miki, który również jedzie z rowerem do Przemyśla. Nadjeżdża pociąg. Bardzo krótki i bardzo zatłoczony. Nawet te kilka osób, które z nami czekało wcisnęło się z pewnym trudem, nie było więc szans, abyśmy się zmieścili.

Miki przygarnął nas do siebie, za co mu bardzo dziękujemy raz jeszcze, i dzięki temu mogliśmy się przespać do następnego pociągu. Prawdopodobnie to jemu zawdzięczamy, że zwlekliśmy się na poranny pociąg do Przemyśla. My nie mieliśmy ochoty walczyć. Miki pokazał nam też, że jest do Czerniowiec połączenie z Lwowa.

Przyjeżdża pociąg i udaje się wsiąść. Nawet są miejsca siedzące ;)
W Przemyślu rozdzielamy się z Mikim i jego kolegą, który już siedział w pociągu. Sprawdzamy autobus na Ukrainę i zajmujemy sobie czymś czas.

Autobusu nie ma o ustalonej godzinie. M. mówi, że to czuć wschód, a mnie tylko nerwy puszczają. Nienawidzę, kiedy sytuacja nie jest pod kontrolą. Podziwiam M. za jego stoicki, a nawet luzacki spokój.

Kiedy przyjeżdża kierowca mówi, że pięć godzin czekał na granicy. Ciekawe ile my będziemy…

Na rowery znajduje się miejsce z tyłu autobusu. Dobrze, bo autobus jest w takim stanie, że luki mogą się otworzyć w każdej chwili :P
Na szczęście na granicy staliśmy jakieś 20 minut.

Do Lwowa docieramy koło 21 tamtejszego czasu.
Lwów © Carmelliana

Kupujemy bilety na pociąg z kuszetkami. Kolejne wagony bardzo wyraźnie oznakowane, każdy ma swoją kuszetkę. Wszystko bardzo dobrze zorganizowane.

Konduktor mówi, że mamy złe bilety. Nie na rower, tylko na bagaż. Ale to mu dopłacimy i po problemie. No jasne, że po problemie;) Ale pan był tak miły, a hrywny o tak przyjaznym złotówkom kursie, że i my nie mieliśmy z tym problemu ;)

Należało tylko zdjąć po kole z każdego roweru, żeby można je było ustawić w jakimś zaułku między wagonami, a luźne koła w schowku. Żeby nie ukradli. Nie wiem dlaczego, ale operacja rozbierania koła bardzo mnie zdenerwowała, to chyba brak snu i nerwy.

Noc przesypiamy na kuszetkach.

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!