- Kategorie bloga:
- Amicidebici.229
- do M..94
- jadę sam, jak palec albo coś tam.36
- ni to ni sio.36
- poŁodzi się.616
- Rekordy.6
- Wiedeń.65
- wycieczka.131
- Wypad.54
- Wyprawy i Wylewy ;).396
towarzyskie Łagiewniki ;)
Czwartek, 24 maja 2012 | dodano:24.05.2012 Kategoria ni to ni sio
- DST: 48.15km
- Czas: 02:29
- VAVG 19.39km/h
- VMAX 33.10km/h
- Temp.: 25.0°C
- Kalorie: 688kcal
- Podjazdy: 217m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Łódź - Łagiewniki (tu Marcin) - Arturówek - Łódź (tu rzewne rozstanie;);) )
Do Łagiewnik z silnym boczno - przednim wiatrem, chociaż jechało mi się dobrze i właściwie udawało mi się 25km/h utrzymywać (z mniejszym lub większym, w porywach wiatru, trudem) to i tak nie udało mi się średniej wyciągnąć ponad 20 :( może to wina ścieżki, nie miałam ochoty jechać o godzinie 16 ulicami więcej, niż to było rzeczywiście koniecznie, nie wiem, szkoda.
No, a z Marcinem już spokojniej i na piwko w Modrzewiaku :)
Później udaliśmy się jeszcze na chwilę do Arturówka, gdzie się okazało, że butelka z piciem schowana w M.owej sakwie przecieka! :O Nie mam pojęcia jak to się mogło stać, przecież kupiłam ją całą i wkładałam też całą :| a w sakwie nie leżało nic ostrego :| nie mam pojęcia. Butelka przeciekała z dwóch stron, jakby ją ktoś przedziurawił na wylot :/ na szczęście zalała się tylko sakwa i zewnętrzna strona Fjorda, portfel, mapa, wszystko ocalało na szczęście nienaruszone :)
Ale w każdym razie niniejszym dziękuję Marcinowi za użyczenie fiolówek do zapakowania lepiących się kluczy (klucze nie przedziurawiły butelki, nie leżały na dnie) i innych rzeczy,coby się nie polepiły, oraz butelki na przelanie resztki wody,
a M. przepraszam, że mi się rozlało w jego sakwie :( ale już umyłam ;)
W między czasie pośmialiśmy się też z moich opalonych w sandał stóp, haha :P
No i po akcji ratunkowej ruszyliśmy do domów, dzisiaj było nieco chłodniej, przyjemniej :) ale za to kiedy zaszło słońce robiło się coraz mniej fajnie ;)
Wracając byłam cała zadowolona, że się ściemnia, a ja mam lampkę.
Do póki jej nie zechciałam włączyć :P
Bo chyba się wyczerpały baterie i lampka odmówiła posłuszeństwa :P
Udało mi się dojechać do domu w ostatnich resztkach jasności dnia ;)
Ale oczywiście na to, żeby jechać jak najdłużej ścieżką, z racji braku oświetlenia, wpadłam, kiedy zjechałam już na ulicę :P
Szczęśliwie nie było ani policji ani prawie ruchu, tak więc po raz kolejny okazuje się, że głupi ma zawsze szczęście, a na rowerze wiatr zawsze wieje w twarz :P:P
Do Łagiewnik z silnym boczno - przednim wiatrem, chociaż jechało mi się dobrze i właściwie udawało mi się 25km/h utrzymywać (z mniejszym lub większym, w porywach wiatru, trudem) to i tak nie udało mi się średniej wyciągnąć ponad 20 :( może to wina ścieżki, nie miałam ochoty jechać o godzinie 16 ulicami więcej, niż to było rzeczywiście koniecznie, nie wiem, szkoda.
No, a z Marcinem już spokojniej i na piwko w Modrzewiaku :)
Później udaliśmy się jeszcze na chwilę do Arturówka, gdzie się okazało, że butelka z piciem schowana w M.owej sakwie przecieka! :O Nie mam pojęcia jak to się mogło stać, przecież kupiłam ją całą i wkładałam też całą :| a w sakwie nie leżało nic ostrego :| nie mam pojęcia. Butelka przeciekała z dwóch stron, jakby ją ktoś przedziurawił na wylot :/ na szczęście zalała się tylko sakwa i zewnętrzna strona Fjorda, portfel, mapa, wszystko ocalało na szczęście nienaruszone :)
Ale w każdym razie niniejszym dziękuję Marcinowi za użyczenie fiolówek do zapakowania lepiących się kluczy (klucze nie przedziurawiły butelki, nie leżały na dnie) i innych rzeczy,coby się nie polepiły, oraz butelki na przelanie resztki wody,
a M. przepraszam, że mi się rozlało w jego sakwie :( ale już umyłam ;)
W między czasie pośmialiśmy się też z moich opalonych w sandał stóp, haha :P
No i po akcji ratunkowej ruszyliśmy do domów, dzisiaj było nieco chłodniej, przyjemniej :) ale za to kiedy zaszło słońce robiło się coraz mniej fajnie ;)
Wracając byłam cała zadowolona, że się ściemnia, a ja mam lampkę.
Do póki jej nie zechciałam włączyć :P
Bo chyba się wyczerpały baterie i lampka odmówiła posłuszeństwa :P
Udało mi się dojechać do domu w ostatnich resztkach jasności dnia ;)
Ale oczywiście na to, żeby jechać jak najdłużej ścieżką, z racji braku oświetlenia, wpadłam, kiedy zjechałam już na ulicę :P
Szczęśliwie nie było ani policji ani prawie ruchu, tak więc po raz kolejny okazuje się, że głupi ma zawsze szczęście, a na rowerze wiatr zawsze wieje w twarz :P:P
Komentarze
"...tak więc po raz kolejny okazuje się, że głupi ma zawsze szczęście, a na rowerze wiatr zawsze wieje w twarz :P..." :))))))))))))))))) takie prawdziwe ;)
siwy-zgr - 06:36 piątek, 25 maja 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!