- Kategorie bloga:
- Amicidebici.229
- do M..94
- jadę sam, jak palec albo coś tam.36
- ni to ni sio.36
- poŁodzi się.621
- Rekordy.6
- Wiedeń.90
- wycieczka.134
- Wypad.54
- Wyprawy i Wylewy ;).396
Wpisy archiwalne w kategorii
wycieczka
Dystans całkowity: | 7213.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 359:19 |
Średnia prędkość: | 20.02 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.80 km/h |
Suma podjazdów: | 23190 m |
Suma kalorii: | 68734 kcal |
Liczba aktywności: | 133 |
Średnio na aktywność: | 54.23 km i 2h 43m |
Więcej statystyk |
CzarnoCiN.?;D
Niedziela, 18 lipca 2010 | dodano:18.07.2010 Kategoria wycieczka
- DST: 70.80km
- Czas: 03:17
- VAVG 21.56km/h
- VMAX 37.60km/h
- Sprzęt: Rower Czerwony
- Aktywność: Jazda na rowerze
Postanowiliśmy z Marcinem, że pojedziemy sobie do Czarnocina, smażyć się nad wodą, żeby wyrównać opaleniznę rowerową (jak się okazało, Marcin też nie lubi bezsensownie leżeć i się grzać, więc pomysł trafiony był w dziesiątkę ;D). Nie przeszkodziła nam w tym dzisiejsza pochmurna pogoda(Słoneczko nasze rozchmurz pyska,
Bo nie do twarzy ci w chmurzyskach) i uzbrojeni po zęby w ręczniki i kostiumy (lub co poniektórzy w kąpielówki;)) pojechaliśmy:
z Ronda Lotników Lwowskich - Stróża - Wola Rakowa - Dalków - Czarnocin
(zahaczyliśmy też o Paryż ;) )
po drodze dopadły nas pewne wątpliwości, ale Marcin zaopatrzony w mapę nie pozwolił nam zaginąć i z bożą pomocą daliśmy radę dojechać;D

a kiedy już znaleźliśmy się nad wodą nieśmiało zaczęliśmy moczyć nogi;)

Marcin jednak, jak na prawdziwego twardziela przystało, nie bał się czarnej czarnocińskiej wody (aha!to stąd ta nazwa!;)) pełnej zielonych glistowatych glonów i z pełną gracją wlazł aż po uda;)

(ależ jakość)
a później poszedł pływać ;) a ja nie wytrzymałam presji i nacisku, jakie na mnie wywierał;);) i w końcu dołączyłam do niego:)
i tu nie będzie zdjęć bo nie miał nam kto zrobić:P
niestety, trzeba było w końcu wracać

wracając wiało nam prościuteńko w pysk, dodatkowo byliśmy trochę zmęczeni pływaniem i nieco głodni(jak się okazało w domu)a mnie jeszcze zaczęło boleć kolano ( w związku z czym jutro planuję zakręcić się koło fachowca;) bo Marcinowy klucz był za duży (hm....:P )
ale i tak daliśmy radę, przejeżdżając trasę:
Czarnocin - Żeromin - Tuszyn - Modlica - Łódź
wypad nieduży dystansowo, (u mnie, bo Marcin strzelił ładny;)) ale za to jaki udany:)
Bo nie do twarzy ci w chmurzyskach) i uzbrojeni po zęby w ręczniki i kostiumy (lub co poniektórzy w kąpielówki;)) pojechaliśmy:
z Ronda Lotników Lwowskich - Stróża - Wola Rakowa - Dalków - Czarnocin
(zahaczyliśmy też o Paryż ;) )
po drodze dopadły nas pewne wątpliwości, ale Marcin zaopatrzony w mapę nie pozwolił nam zaginąć i z bożą pomocą daliśmy radę dojechać;D

a kiedy już znaleźliśmy się nad wodą nieśmiało zaczęliśmy moczyć nogi;)

Marcin jednak, jak na prawdziwego twardziela przystało, nie bał się czarnej czarnocińskiej wody (aha!to stąd ta nazwa!;)) pełnej zielonych glistowatych glonów i z pełną gracją wlazł aż po uda;)

(ależ jakość)
a później poszedł pływać ;) a ja nie wytrzymałam presji i nacisku, jakie na mnie wywierał;);) i w końcu dołączyłam do niego:)
i tu nie będzie zdjęć bo nie miał nam kto zrobić:P
niestety, trzeba było w końcu wracać

wracając wiało nam prościuteńko w pysk, dodatkowo byliśmy trochę zmęczeni pływaniem i nieco głodni(jak się okazało w domu)a mnie jeszcze zaczęło boleć kolano ( w związku z czym jutro planuję zakręcić się koło fachowca;) bo Marcinowy klucz był za duży (hm....:P )
ale i tak daliśmy radę, przejeżdżając trasę:
Czarnocin - Żeromin - Tuszyn - Modlica - Łódź
wypad nieduży dystansowo, (u mnie, bo Marcin strzelił ładny;)) ale za to jaki udany:)
Alkohol szkodzi zdrowiu
Niedziela, 11 lipca 2010 | dodano:11.07.2010 Kategoria wycieczka
- DST: 100.08km
- Czas: 05:03
- VAVG 19.82km/h
- VMAX 38.30km/h
- Sprzęt: Rower Czerwony
- Aktywność: Jazda na rowerze
a zatem wybraliśmy się dziś z Marcinem na wycieczkę. (zarówno Marcin jak i wycieczka okazały się mimo wszystko ;) bardzo fajnymi:) )
trasa co następuje:
dom - Plac Wolności - z nadmiaru czasu kurs do kiosku gdzieś w połowie Pietryny - Plac Wolności - Arturówek - Łagiewniki - Modrzew? jakaś mieścina z pubem :D i dobrym piwem;) - Kalonka - Borchówka - Dobieszków - Stary Imielnik - Dobra-Nowiny - Łagiewniki - Arturówek.
Najpierw Marcin wymyślił Śmieciową Górkę ;), zaraz po tym, jak mnie przeciągnął po lesie ;) ale nie było źle:) tylko mnie wytrzęsło za wszystkie czasy, swoją drogą, że rower przetrwał i nie rozleciał się w drobny mak, ba! nawet gumy nie złapałam ;)
więc na tę Górkę rowery wprowadziliśmy, a na Górce padłam ;)
szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia śmieci, zamiast pożalsiębożepanoramy ;)

Później ruszyliśmy gdzieś w drogę

(po prawo mały Marcin;))
mniej więcej sprawdziwszy gdzie możemy być

i przepuściwszy niepowtarzalną okazję

ruszyliśmy w dalszą drogę, która już raczej wiodła normalną drogą, a nie jakimiś korzeniami i kamorami ;)
gdzieś po drodze władowaliśmy się w jakieś pole (żeby nie jechać Strykowską)
(a oto i pole;) )

ale dzięki mapie Marcina były same

i się nie pogubiliśmy;)
i mniej więcej stąd kierowaliśmy się już prosto(?) do Arturówka, zażyć błogiego wypoczynku w cieniu z zimnym piwem ;)
wybraliśmy miejsce do byczenia się z taaaakim gwoździem(o co chodzi z tymi gwoździami?;))

przy okazji dołączył do nas kolejny Marcin
hm. tak. gwóźdź może być programu. czyli ja. oczywiście;)
podczas drugiego kursu po piwo(no kto mógł przewidzieć, że będziemy mieć ochotę na kolejne;) ) zjeżdżając z jakiegoś ustępu omijając cegły(!) które tam leżały nie przewidziałam w swoich manewrach nagle wychodzącego z lasu drzewa i wrypałam się w nie czołowo ;)
chyba wyglądało to groźnie, ale co tam, pierwsza moja myśl oczywiście ROWER!Rower cały?! :D niestety koło do centrowania.
ale nie było tragedii i nawet nie jechałam przeraźliwie wolno w drodze powrotnej,
ba!przy Pabianickiej stwierdziłam, że mam 80 km i szkoda tak, żeby nie dokręcić małej dwudziesteczki;) więc pojechałam przez Stawy Stefańskiego i klucząc trochę osiedlowymi ulicami dobiłam do setki :)
w międzyczasie bardzo dało znać o sobie stłuczone kolano i jednocześnie nadwyrężyło się to miejsce w prawym dolnym rogu pod rzepką;) znów.
więc teraz ledwo chodzę i wyję z bólu, jak się zastanie kolano.
a i jeszcze miałam z tego słońca stan podgorączkowy wieczorem, no ofiara losu,po prostu ofiara;)
aaale, warto było:) a kolano ma czas do środy bo nie mam zamiaru dłużej czekać z centrowaniem;)
trasa co następuje:
dom - Plac Wolności - z nadmiaru czasu kurs do kiosku gdzieś w połowie Pietryny - Plac Wolności - Arturówek - Łagiewniki - Modrzew? jakaś mieścina z pubem :D i dobrym piwem;) - Kalonka - Borchówka - Dobieszków - Stary Imielnik - Dobra-Nowiny - Łagiewniki - Arturówek.
Najpierw Marcin wymyślił Śmieciową Górkę ;), zaraz po tym, jak mnie przeciągnął po lesie ;) ale nie było źle:) tylko mnie wytrzęsło za wszystkie czasy, swoją drogą, że rower przetrwał i nie rozleciał się w drobny mak, ba! nawet gumy nie złapałam ;)
więc na tę Górkę rowery wprowadziliśmy, a na Górce padłam ;)
szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia śmieci, zamiast pożalsiębożepanoramy ;)

Później ruszyliśmy gdzieś w drogę

(po prawo mały Marcin;))
mniej więcej sprawdziwszy gdzie możemy być

i przepuściwszy niepowtarzalną okazję

ruszyliśmy w dalszą drogę, która już raczej wiodła normalną drogą, a nie jakimiś korzeniami i kamorami ;)
gdzieś po drodze władowaliśmy się w jakieś pole (żeby nie jechać Strykowską)
(a oto i pole;) )

ale dzięki mapie Marcina były same

i się nie pogubiliśmy;)
i mniej więcej stąd kierowaliśmy się już prosto(?) do Arturówka, zażyć błogiego wypoczynku w cieniu z zimnym piwem ;)
wybraliśmy miejsce do byczenia się z taaaakim gwoździem(o co chodzi z tymi gwoździami?;))

przy okazji dołączył do nas kolejny Marcin
hm. tak. gwóźdź może być programu. czyli ja. oczywiście;)
podczas drugiego kursu po piwo(no kto mógł przewidzieć, że będziemy mieć ochotę na kolejne;) ) zjeżdżając z jakiegoś ustępu omijając cegły(!) które tam leżały nie przewidziałam w swoich manewrach nagle wychodzącego z lasu drzewa i wrypałam się w nie czołowo ;)
chyba wyglądało to groźnie, ale co tam, pierwsza moja myśl oczywiście ROWER!Rower cały?! :D niestety koło do centrowania.
ale nie było tragedii i nawet nie jechałam przeraźliwie wolno w drodze powrotnej,
ba!przy Pabianickiej stwierdziłam, że mam 80 km i szkoda tak, żeby nie dokręcić małej dwudziesteczki;) więc pojechałam przez Stawy Stefańskiego i klucząc trochę osiedlowymi ulicami dobiłam do setki :)
w międzyczasie bardzo dało znać o sobie stłuczone kolano i jednocześnie nadwyrężyło się to miejsce w prawym dolnym rogu pod rzepką;) znów.
więc teraz ledwo chodzę i wyję z bólu, jak się zastanie kolano.
a i jeszcze miałam z tego słońca stan podgorączkowy wieczorem, no ofiara losu,po prostu ofiara;)
aaale, warto było:) a kolano ma czas do środy bo nie mam zamiaru dłużej czekać z centrowaniem;)
z M. Pierwsza Setka obalona! :D
Niedziela, 13 czerwca 2010 | dodano:13.06.2010 Kategoria wycieczka, Rekordy
- DST: 104.14km
- Czas: 05:07
- VAVG 20.35km/h
- VMAX 36.30km/h
- Sprzęt: Rower Czerwony
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dom - Młynek - Jędrzejowska - Wiśniowa Góra - Wola Rakowa - Pałczew - Wola Kutowa - Dalków - Zamość - Sługocice - Ceniawy - Lubiatów - Ceniawy - Będków - Prażki - Teodorów - Dalków - Wardzyń - Wola Rakowa - Stróża - Giemzów - Bronisin - Młynek - dom.
do Łodzi
Niedziela, 6 czerwca 2010 | dodano:13.06.2010 Kategoria wycieczka
- DST: 40.54km
- Czas: 02:00
- VAVG 20.27km/h
- VMAX 45.30km/h
- Temp.: 30.0°C
- Sprzęt: Rower Czerwony
- Aktywność: Jazda na rowerze
z M. Trzebnica - Zawonia - Oleśnica - pociągiem na Kaliską - dom