Info

button stats bikestats.pl
Sezony poprzednie:
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl

 Moje rowery

Rower Zielony 7846 km
Obcy :) 143 km
Rower Czerwony 3954 km
Rower Czarny 36259 km

 Znajomi

wszyscy znajomi(14)

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Carmeliana.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:2008.31 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:97:44
Średnia prędkość:20.55 km/h
Maksymalna prędkość:53.20 km/h
Suma podjazdów:11028 m
Suma kalorii:29667 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:95.63 km i 4h 39m
Więcej statystyk

Sighisoara

Piątek, 19 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 130.12km
  • Czas: 06:06
  • VAVG 21.33km/h
  • VMAX 45.40km/h
  • Temp.: 35.0°C
  • Kalorie: 1973kcal
  • Podjazdy: 636m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Brașov - Sighisoara

W Sighisoarze na campingu Polacy. Dostaliśmy od nich wino. Bardzo sympatyczne chłopaki, tylko co myśmy z tym winem mieli zrobić? Rano trzeba wstawać i kręcić dalej ;) a zdobywać górek w upale, niewyspani, albo może nawet na kacu, nie mamy ochoty. Musieliśmy więc oddać rano wino innym Polakom (potajemnie, kiedy tamci już wyjechali ;) ) ;).

Sighisoara © Carmelliana

dzień restowy - Bran, Rașnov

Czwartek, 18 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 87.57km
  • Czas: 04:20
  • VAVG 20.21km/h
  • VMAX 41.10km/h
  • Temp.: 28.0°C
  • Kalorie: 1287kcal
  • Podjazdy: 559m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś dzień restowy.
M. skoczył zdobyć dwa BIGi, a ja w tym czasie rzuciłam okiem na Bran
Bran © Carmelliana
(nic szczególnego)

Wracając z Branu znowu dookoła góry. Fantastycznie.
Góry - Bran - Rasnov © Carmelliana


oraz na Rașnov
Rasnov © Carmelliana
. Zamek nawet niezły, ale bez szaleństw.
zamek w Rasnovie © Carmelliana


Rasnov z bliska © Carmelliana


Panorama Rasnova © Carmelliana


Trochę mnie pobolewa lewe kolano, smaruję więc je „słoniową” maścią. Chyba jestem słoniem, bo nic mi się nie dzieje po tej maści ;) Trochę pali, ale nic nie do zniesienia. Nawet przyjemnie :P

Brașov

Środa, 17 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 130.35km
  • Czas: 06:04
  • VAVG 21.49km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Temp.: 30.0°C
  • Kalorie: 1919kcal
  • Podjazdy: 531m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Cȃrța - Baile Tușnad - Brașov
max climb 6%

Docieramy do Brașova. Camping na końcu miasta, wydwało się, że będzie drogi, ale cena jak zwykle mile nas zaskoczyła.

Bicaz

Wtorek, 16 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 116.37km
  • Czas: 05:57
  • VAVG 19.56km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temp.: 25.0°C
  • Kalorie: 1724kcal
  • Podjazdy: 1115m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Piatra Neamț - Bicaz - Wąwóz Bicaz - Georheni - Cȃrța
max climb 13%


Z samego rana M. jedzie do serwisu, gdzie spawają bagażnik. Bagażnik będzie trzymał solidnie do samego końca wyprawy.

Zdobywamy dziś Bicaz. Przepiękny wąwóz na który świetnie mi się podjeżdża. Jest ekstra, chociaż łapie nas pod koniec ulewa.
Bicaz © Carmelliana


Dojeżdżamy wieczorem do Cȃrțy. Niestety, Cȃrța jest niejedna w Rumunii i to nie w tej jest camping. W tej za to są sami Węgrzy, żadnych Rumunów.

Pół wsi się zebrało dookoła nas i radziło co to z nami zrobić;) aż w końcu dostaliśmy klucz do pałacyku, który był w remoncie, chyba będzie w nim restauracja, bo znaleźliśmy stosy naczyń. W pałacyku mieliśmy pokoik z łazienką. Bardzo przyjemny był to nocleg (i w dodatku za darmo;) ) :) i bardzo zaskoczyło mnie zachowanie tych Węgrów, już wcześniej ludzie w Rumunii byli bardzo mili, ale żeby aż tak?:)super :)

Piatra Neamț

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 128.67km
  • Czas: 05:46
  • VAVG 22.31km/h
  • VMAX 53.20km/h
  • Temp.: 32.0°C
  • Kalorie: 1993kcal
  • Podjazdy: 927m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dragomirna - Suceava - Tȃrgu Neamț - Piatra Neamț

Trochę oglądania Suceavy.

Suceava © Carmelliana


W ciągu dnia okazuje się, że M. pękł bagażnik. Albo kupujemy nowy albo spawamy. Sklepów rowerowych nie uświadczysz, poza tym jest już zbyt późno aby coś było otwarte. W Piatra Neamț spotykamy chłopaka, który później przekazuje nam informacje o sklepach rowerowych, oraz radzi, gdzie mamy jechać, żeby znaleźć pokój na noc.

Zanim jednak znajdujemy pokój, wpada nam w oko serwis samochodowy, gdzie są szanse na spaw jutro.

Rumunia welcome to ;)

Niedziela, 14 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 109.77km
  • Czas: 05:36
  • VAVG 19.60km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temp.: 36.0°C
  • Kalorie: 1661kcal
  • Podjazdy: 1036m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Czerniowce - Siret - Suceava - Dragomirna
max climb 10%

O 6 rano jesteśmy w Czerniowcach, trochę wymięci
bardzo się cieszę, że wreszcie dotarliśmy ;) © Carmelliana
, ale jesteśmy.

Czerniowce to nic szczególnego, ale dworzec mają imponujący, zwłaszcza jak na taką mieścinkę.

Zanim jednak dotrzemy do Rumunii chcemy wydać wszystkie hrywny. Ciężko. Tanio na tej Ukrainie :P

Droga bez żadnych przygód, póki nie docieramy do Suceavy. Szukamy w niej campingu, ale okazuje się, że nie ma go tu od 8 lat. Jedziemy więc dalej, do Dragomirny, którą mamy w spisie swoich campingów.

Kiedy w końcu docieramy do niej, camping okazuje się ładny i przyjemny. Padając na łóżko po południu obudziliśmy się dopiero rano.

Wyprawa czas start ;)

Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano:30.08.2011 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
  • DST: 24.40km
  • Czas: 01:33
  • VAVG 15.74km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temp.: 20.0°C
  • Kalorie: 336kcal
  • Podjazdy: 105m
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
12 – 13. 08
Łódź (pociąg) – Kraków (pociąg) – Przemyśl (autobus) – Lwów (pociąg) – Czerniowce
max climb 17%

Wreszcie ruszamy na odkładaną od trzech dni wyprawę. Tuż przed wystartowaniem z domu słyszymy o wypadku pociągu. Na szczęście, że to nie na naszej trasie.

O my naiwni.

Pociąg owszem, podjechał jak w zegarku, zapakowaliśmy się i szybko okazało się, że pociąg, zarówno ten nasz, jak i każdy stojący na Kaliskiej, nieprędko odjedzie. Ekipa kierująca składem nie może dotrzeć z powodu wypadku, o którym słyszeliśmy w telewizji.

Tłumy ludzi chodzą po peronach, a my zaczynamy kombinować, jak inaczej dostać się do Krakowa, a nawet, czy by nie pojechać gdzieś indziej? Mamy czas do 23, inaczej nie zdążymy na nasz pociąg w Krakowie.
Łódź Kaliska © Carmelliana


Później okaże się, że jesteśmy jeszcze bardziej naiwni, niż sądziliśmy.

Pociąg nareszcie rusza. Koło północy dziękujemy Mikiemu150 z Forum, że chciał nas przenocować, ale w Krakowie będziemy mniej więcej o 2, a przed 4 mamy pociąg do Przemyśla.

Spędzamy dwie godziny oglądając Kraków nocą. Kraków, którego obraz brutalnie zderzył się z moim sielankowym wspomnieniem o nim.
Głośny, zatłoczony Rynek, pełen wałęsających się od krawężnika do krawężnika opitych cudzoziemców i kuso odzianych panienek polujących na tychże cudzoziemców. Nic godnego uwagi, ani nic przyjemnego.

Wracamy na peron. Jest i Miki, który również jedzie z rowerem do Przemyśla. Nadjeżdża pociąg. Bardzo krótki i bardzo zatłoczony. Nawet te kilka osób, które z nami czekało wcisnęło się z pewnym trudem, nie było więc szans, abyśmy się zmieścili.

Miki przygarnął nas do siebie, za co mu bardzo dziękujemy raz jeszcze, i dzięki temu mogliśmy się przespać do następnego pociągu. Prawdopodobnie to jemu zawdzięczamy, że zwlekliśmy się na poranny pociąg do Przemyśla. My nie mieliśmy ochoty walczyć. Miki pokazał nam też, że jest do Czerniowiec połączenie z Lwowa.

Przyjeżdża pociąg i udaje się wsiąść. Nawet są miejsca siedzące ;)
W Przemyślu rozdzielamy się z Mikim i jego kolegą, który już siedział w pociągu. Sprawdzamy autobus na Ukrainę i zajmujemy sobie czymś czas.

Autobusu nie ma o ustalonej godzinie. M. mówi, że to czuć wschód, a mnie tylko nerwy puszczają. Nienawidzę, kiedy sytuacja nie jest pod kontrolą. Podziwiam M. za jego stoicki, a nawet luzacki spokój.

Kiedy przyjeżdża kierowca mówi, że pięć godzin czekał na granicy. Ciekawe ile my będziemy…

Na rowery znajduje się miejsce z tyłu autobusu. Dobrze, bo autobus jest w takim stanie, że luki mogą się otworzyć w każdej chwili :P
Na szczęście na granicy staliśmy jakieś 20 minut.

Do Lwowa docieramy koło 21 tamtejszego czasu.
Lwów © Carmelliana

Kupujemy bilety na pociąg z kuszetkami. Kolejne wagony bardzo wyraźnie oznakowane, każdy ma swoją kuszetkę. Wszystko bardzo dobrze zorganizowane.

Konduktor mówi, że mamy złe bilety. Nie na rower, tylko na bagaż. Ale to mu dopłacimy i po problemie. No jasne, że po problemie;) Ale pan był tak miły, a hrywny o tak przyjaznym złotówkom kursie, że i my nie mieliśmy z tym problemu ;)

Należało tylko zdjąć po kole z każdego roweru, żeby można je było ustawić w jakimś zaułku między wagonami, a luźne koła w schowku. Żeby nie ukradli. Nie wiem dlaczego, ale operacja rozbierania koła bardzo mnie zdenerwowała, to chyba brak snu i nerwy.

Noc przesypiamy na kuszetkach.

Polacy naziści, każdy to powie? ;)

Niedziela, 7 sierpnia 2011 | dodano:07.08.2011 Kategoria wycieczka
  • DST: 96.08km
  • Czas: 04:23
  • VAVG 21.92km/h
  • VMAX 38.70km/h
  • Temp.: 29.0°C
  • Kalorie: 1428kcal
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
z M.:)
Łódź - Zgierz - Rosanów - Sokolniki - Modlna - Skotniki - Ambrożew - Góra Św. Małgorzaty - Bryski - Żabokrzeki - Warszyce - Biała - Szczawin - Janów - Łagiewniki - Łódź.

Onegdaj ;) w Skotnikach M. wypatrzył bardzo interesujący pałacyk, zatem dziś go odwiedziliśmy. Rzeczywiście z zewnątrz wyglądał bardzo zachęcająco. (z roku 1843)
Skotniki - pałacyk © Carmelliana


Jednak póki sobie chodziliśmy po parterze nic nie wzbudziło naszego większego zainteresowania. Cóż, zwykły ogołocony dom.

Na półpiętrze jednak przywitał nas Dante...
Dante © Carmelliana


.... a na samym piętrze...
Swastyka © Carmelliana


Have a nazi day © Carmelliana


Homo sum... © Carmelliana


Deus deus kosmateus:P © Carmelliana


Muszę przyznać, że wszystkie te napisy i parę innych, swastyk i anarchistycznych, oraz trzy szóstki
ave © Carmelliana

Trochę mnie przestraszyły, porobiłam więc zdjęcia w pośpiechu i bardzo mi zależało, żeby stamtąd wyjść jak najszybciej ;)

Kolejnym punktem na trasie była Góra Św. Małgorzaty (ale tu bez szaleństw, zdjęć nie ma :P ), podjazd pod kościół był dość męczący, ale fajny :) i to chyba była jedyna motywująca chwila w całej trasie.

Generalnie jechało mi się koszmarnie, bez motywacji i sensu. Miałam ochotę zsiąść z roweru i go prowadzić (chociaż później stwierdziłam, że już nawet iść mi się nie chce, to już lepiej jechać bo nieco szybciej :P )

No okropnie po prostu dziś ze mną było, wlokłam się daleko w tyle za M.
Nawet nie miałam ochoty dokręcać do 100, już tylko marzyłam, żeby wreszcie dojechać do domu. W dodatku upał był okropny, bardzo lepki, który potęgowała duchota.

Czyżbym tak szybko przestała mieć przyjemność z jeżdżenia, że muszę mieć sensowny cel? Nędznie ;)

miacho

Sobota, 6 sierpnia 2011 | dodano:07.08.2011 Kategoria do M.
  • DST: 10.08km
  • Czas: 00:35
  • VAVG 17.28km/h
  • VMAX 27.64km/h
  • Temp.: 20.0°C
  • Podjazdy: 43m
  • Sprzęt: Rower Czerwony
  • Aktywność: Jazda na rowerze

Mój pierwszy raz....

Piątek, 5 sierpnia 2011 | dodano:05.08.2011 Kategoria jadę sam, jak palec albo coś tam
  • DST: 52.27km
  • Czas: 02:46
  • VAVG 18.89km/h
  • VMAX 34.90km/h
  • Temp.: 26.0°C
  • Kalorie: 735kcal
  • Sprzęt: Rower Czarny
  • Aktywność: Jazda na rowerze
... z lemondką :P (firefox poprawia lemondkę na lemoniadkę :D)

Jako, że dostałam w prezencie lemondkę :)) to należało ruszyć w bój ;)

Miało być jak nigdy, czyli Sybiera i w ogóle jakoś fajnie, ale oczywiście źle skręciłam i nagle z Wódki wyjechałam na Łódź. A że właściwie nie miałam nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy, to ruszyłam na tę Łódź.
Ale Kalonka i tamtejsze okolice na tyle fajne, że mam zamiar wrócić;)

Wzniesienia Łódzkie i Wódkowe ;) całkiem nie najgorsze :)

Chociaż, żeby się do Wódki dostać (i do Kalonki) jechałam sobie ulicą Aksamitną. o taka była aksamitna;):
ulica Aksamitna © Carmelliana


Ale jechało mi się kiepsko, powoli jakoś i nędznie po prostu. Chyba kręcenie bez celu (zwłaszcza samotne) albo z celem dość na siłę wymyślonym nie jest dla mnie.

Zrobiłam te, od bidy, pięć dych i do domu wpadłam zmęczona i głodna (a wzięłam prowiant :P).

No ale dobra, do rzeczy ;)

Nauka jazdy w lemondce okazała się przyjemniejsza i łatwiejsza niż sądziłam :)
Po paru próbach zupełnie swobodnie się w niej kładłam i po niedługim czasie udało mi się sprawnie panować nad rowerem, nawet wejść w wcale niełagodny zakręt :P (trochę mi ciśnienie podskoczyło wtedy :P)
Najgorzej chyba jest zapanować kiedy zmieniam prędkość (np. zwalniając na podjeździe, lub przyspieszając), no ale tak to jest gitara i pod sam koniec zaczęłam się kłaść, bo miałam ochotę, a nie z ciekawości i chęci nauki B-) ;)
Jak to się człowiek przyzwyczaja w mgnieniu oka :P

A tak się prezentuje Trek w swoim pełnym rynsztunku :))

Trek i jego lemondka © Carmelliana


Straszny z niego teraz przystojniak :D