- Kategorie bloga:
- Amicidebici.229
- do M..94
- jadę sam, jak palec albo coś tam.36
- ni to ni sio.36
- poŁodzi się.614
- Rekordy.6
- Wiedeń.65
- wycieczka.131
- Wypad.54
- Wyprawy i Wylewy ;).396
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2015
Dystans całkowity: | 1019.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 58:11 |
Średnia prędkość: | 16.15 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.00 km/h |
Suma podjazdów: | 8961 m |
Suma kalorii: | 3217 kcal |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 39.21 km i 2h 19m |
Więcej statystyk |
miasto w ciepełku;)
Sobota, 18 lipca 2015 | dodano:18.07.2015 Kategoria poŁodzi się
- DST: 12.69km
- Czas: 00:43
- VAVG 17.71km/h
- VMAX 25.60km/h
- Temp.: 30.0°C
- Kalorie: 179kcal
- Sprzęt: Rower Zielony
- Aktywność: Jazda na rowerze
W przyjemnym gorącu :))
A na Pietrynie ustawione tryskacze wodne, super :)
A na Pietrynie ustawione tryskacze wodne, super :)
miasto
Piątek, 17 lipca 2015 | dodano:17.07.2015 Kategoria poŁodzi się
- DST: 11.32km
- Czas: 00:37
- VAVG 18.36km/h
- VMAX 26.50km/h
- Temp.: 25.0°C
- Kalorie: 160kcal
- Sprzęt: Rower Zielony
- Aktywność: Jazda na rowerze
Fajnie ciepło :))
miasto
Czwartek, 16 lipca 2015 | dodano:16.07.2015 Kategoria poŁodzi się
- DST: 13.41km
- Czas: 00:43
- VAVG 18.71km/h
- VMAX 27.00km/h
- Temp.: 22.0°C
- Kalorie: 194kcal
- Sprzęt: Rower Zielony
- Aktywność: Jazda na rowerze
miasto
Środa, 15 lipca 2015 | dodano:16.07.2015 Kategoria poŁodzi się
- DST: 13.04km
- Czas: 00:43
- VAVG 18.20km/h
- VMAX 26.90km/h
- Temp.: 20.0°C
- Kalorie: 186kcal
- Sprzęt: Rower Zielony
- Aktywność: Jazda na rowerze
miasto - smuteczek
Wtorek, 14 lipca 2015 | dodano:16.07.2015 Kategoria poŁodzi się
- DST: 11.90km
- Czas: 00:40
- VAVG 17.85km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temp.: 20.0°C
- Kalorie: 169kcal
- Sprzęt: Rower Zielony
- Aktywność: Jazda na rowerze
Sprawunki, czyli starcie z rzeczywistością :(
Marsylia - Barcelona dz. 20 powrót
Sobota, 11 lipca 2015 | dodano:15.07.2015 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
- DST: 18.24km
- Czas: 01:01
- VAVG 17.94km/h
- VMAX 29.50km/h
- Temp.: 30.0°C
- Kalorie: 25kcal
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś od rana szykowanie do powrotu.
Drobne zakupy na śniadanie i resztę dnia, potem Leroy Merlin w celu zakupienia folii bąbelkowej i lotnisko.
Stąd odebrał nas już Tata M.
Podsumowując,
Francja jak zwykle przepiękna i urzekająca, kultura na wysokim poziomie, wszystko czyste, zadbane a Francuzi sympatyczni, przyjemni, uśmiechnięci :)
Natomiast Katalonia słaba dość, okoliczności przyrody ładne, choć bez przesady, standard kempingów mocno słabszy niż we Francji, Hiszpanie głośni, krzykliwi, dzieciaki rozwydrzone, rozwrzeszczane (we Francji w ogóle nie było takiego zjawiska), niezbyt sympatyczni, trochę podobni do Polaków. Za to Barcelona robi naprawdę duże wrażenie, choć budzi mieszane uczucia.
Małe statystyki:
Ilość kilometrów: 1456,99
Podjazdy: 14516 m.
Ogólnie dość łatwa trasa, ale ten upał mocno podniósł poziom trudności...
I wielkie podziękowania dla M. że mnie zdzierżył ;)
Drobne zakupy na śniadanie i resztę dnia, potem Leroy Merlin w celu zakupienia folii bąbelkowej i lotnisko.
Stąd odebrał nas już Tata M.
Podsumowując,
Francja jak zwykle przepiękna i urzekająca, kultura na wysokim poziomie, wszystko czyste, zadbane a Francuzi sympatyczni, przyjemni, uśmiechnięci :)
Natomiast Katalonia słaba dość, okoliczności przyrody ładne, choć bez przesady, standard kempingów mocno słabszy niż we Francji, Hiszpanie głośni, krzykliwi, dzieciaki rozwydrzone, rozwrzeszczane (we Francji w ogóle nie było takiego zjawiska), niezbyt sympatyczni, trochę podobni do Polaków. Za to Barcelona robi naprawdę duże wrażenie, choć budzi mieszane uczucia.
Małe statystyki:
Ilość kilometrów: 1456,99
Podjazdy: 14516 m.
Ogólnie dość łatwa trasa, ale ten upał mocno podniósł poziom trudności...
I wielkie podziękowania dla M. że mnie zdzierżył ;)
Marsylia - Barcelona dz. 19
Piątek, 10 lipca 2015 | dodano:13.07.2015 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
- DST: 79.97km
- Temp.: 30.0°C
- Podjazdy: 417m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Cornelia - Montserrat - pociąg - Barcelona, dalsze zwiedzanie
Od rana wybraliśmy się do Montserrat.
Jako, że na Zachodzie cierpią na nadmiar świateł to Hiszpanie nie są gorsi i nastawiali bezsensu sygnalizacji na pustych ulicach, w związku z czym jechaliśmy z M. nie za bardzo się przejmując, że jest czerwone.
W pewnym momencie jednak M. zauważył policję i zahamował jak wryty, ja niestety miałam dłonie na rogach i za późno zorientowałam się, że on stoi... efekt był taki, że wpadłam w niego z impetem i pooooleciałam na bok... M. zresztą też wywaliło z siodełka.
Nic nam się poważnego nie stało, M. ma zaledwie kilka obtarć, ja się niestety potłukłam mocniej, poza obtarciami zbiłam sobie stopę i obiłam mocno udo oraz kolano o ramę. Kolorowe siniaki i szramę przez pół długości uda będę miała jeszcze przez najbliższe dni...
W każdym razie dotarliśmy w końcu do Montserrat, okoliczne tereny niezbyt nam przypadły do gustu. Roślinność wysuszona a wokół tereny przemysłowe.
W Montserrat dojechaliśmy do miasteczka, z którego M. podjechał do klasztoru a ja w tym czasie jadłam loda i się chillowałam na ławce w cieniu :P
Kiedy M. wrócił pojechaliśmy pociągiem do Barcelony, którą zwiedzaliśmy do końca dnia.
Największe wrażenie zrobiła na nas chyba Font Magica o zmroku :)
A za dnia Park Guel :)
Na mnie jeszcze targ i papugi ;)
Tego dnia poszliśmy jeszcze do knajpy zjeść coś lokalnego. Zamówiliśmy Patatas Bravas - pieczone ziemniaki w pysznym pomidorowym sosie z czymś w stylu śmietany (może to była śmietana?), ośmiornicę po galicyjsku - okazało się, że pachnie i smakuje zupełnie jak smażony boczek, tylko ma bardziej gumową konsystencję, małe kałamarniczki (albo inne stworzenia z mackami wielkości małego palca) w panierce i do tego zupę - krem o kolorze ziemniaka z czegoś niezidentyfikowanego :P dość mdłą, ziemniaczano - brokułową jakby w smaku ;)
Wszystko było dobre, ale na kolana nas nie rzuciło ;)
Od rana wybraliśmy się do Montserrat.
Jako, że na Zachodzie cierpią na nadmiar świateł to Hiszpanie nie są gorsi i nastawiali bezsensu sygnalizacji na pustych ulicach, w związku z czym jechaliśmy z M. nie za bardzo się przejmując, że jest czerwone.
W pewnym momencie jednak M. zauważył policję i zahamował jak wryty, ja niestety miałam dłonie na rogach i za późno zorientowałam się, że on stoi... efekt był taki, że wpadłam w niego z impetem i pooooleciałam na bok... M. zresztą też wywaliło z siodełka.
Nic nam się poważnego nie stało, M. ma zaledwie kilka obtarć, ja się niestety potłukłam mocniej, poza obtarciami zbiłam sobie stopę i obiłam mocno udo oraz kolano o ramę. Kolorowe siniaki i szramę przez pół długości uda będę miała jeszcze przez najbliższe dni...
W każdym razie dotarliśmy w końcu do Montserrat, okoliczne tereny niezbyt nam przypadły do gustu. Roślinność wysuszona a wokół tereny przemysłowe.
W Montserrat dojechaliśmy do miasteczka, z którego M. podjechał do klasztoru a ja w tym czasie jadłam loda i się chillowałam na ławce w cieniu :P
Kiedy M. wrócił pojechaliśmy pociągiem do Barcelony, którą zwiedzaliśmy do końca dnia.
Największe wrażenie zrobiła na nas chyba Font Magica o zmroku :)
A za dnia Park Guel :)
Na mnie jeszcze targ i papugi ;)
Tego dnia poszliśmy jeszcze do knajpy zjeść coś lokalnego. Zamówiliśmy Patatas Bravas - pieczone ziemniaki w pysznym pomidorowym sosie z czymś w stylu śmietany (może to była śmietana?), ośmiornicę po galicyjsku - okazało się, że pachnie i smakuje zupełnie jak smażony boczek, tylko ma bardziej gumową konsystencję, małe kałamarniczki (albo inne stworzenia z mackami wielkości małego palca) w panierce i do tego zupę - krem o kolorze ziemniaka z czegoś niezidentyfikowanego :P dość mdłą, ziemniaczano - brokułową jakby w smaku ;)
Wszystko było dobre, ale na kolana nas nie rzuciło ;)
Marsylia - Barcelona dz. 18
Czwartek, 9 lipca 2015 | dodano:13.07.2015 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
- DST: 63.05km
- Czas: 05:00
- VAVG 12.61km/h
- VMAX 48.50km/h
- Temp.: 30.0°C
- Podjazdy: 346m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Montseny - Palutordera - pociąg - zwiedzanie Barcelony
Podjęliśmy decyzję, że pojedziemy wcześniej do Barcelony, pozwiedzamy ją i jeszcze skoczymy do Montserrat.
Udaliśmy się więc na pociąg, do którego nie było gdzie ani później u kogo kupić biletów. Okazało się natomiast, że z uwagi na fakt, iż pociąg jedzie na lotnisko, prawie cały pociąg był zapełniony Polakami :P
więc wysiadając M. nie sililiśmy się na hiszpański albo inne "sorry" tylko "przepraszam, przepraszam musimy wysiąść z rowerami" :D
"my państwu zrobimy miejsce" "powodzenia" "szerokiej drogi" - myślałby kto, że Polacy tacy uprzejmi :P
W samej Barcelonie okazało się, że bez biletu nie wyjdzie się z peronu, bo są bramki, które otwierają się po wsunięciu w odpowiednie miejsce biletu. Ale obsługa otworzyła nam drzwiczki i nie nie płacąc ruszyliśmy w miasto :P prawie od razu wyjeżdżając na jakąś drogę szybkiego ruchu, brr..
W dalszym etapie dnia, kiedy się zakwaterowaliśmy - już teraz postawiliśmy na hotel (z klimą w pokoju :P), żeby mieć komfort i spokój ducha w przypadku pozostawianych na całe dnie bagaży oraz w miarę optymalny dojazd do miasta i lotniska - wybraliśmy się na zwiedzenie Barcelony.
Bardzo, bardzo dziwne miasto. Mocno interesujące, ale też irytujące i brudne, a kierowcy jeżdżą nieprzewidywalnie, gorzej niż Włosi! Mimo, że niby Włosi jeździli jak wariaci, a w Paryżu każdy jeździł w swoją stronę, to miałam wrażenie, że Hiszpanie dodatkowo są jakoś tak nieuprzejmi, niesympatyczni (zresztą, takie wrażenie cały czas sprawiali) i w taki też sposób jeździli..
Podjęliśmy decyzję, że pojedziemy wcześniej do Barcelony, pozwiedzamy ją i jeszcze skoczymy do Montserrat.
Udaliśmy się więc na pociąg, do którego nie było gdzie ani później u kogo kupić biletów. Okazało się natomiast, że z uwagi na fakt, iż pociąg jedzie na lotnisko, prawie cały pociąg był zapełniony Polakami :P
więc wysiadając M. nie sililiśmy się na hiszpański albo inne "sorry" tylko "przepraszam, przepraszam musimy wysiąść z rowerami" :D
"my państwu zrobimy miejsce" "powodzenia" "szerokiej drogi" - myślałby kto, że Polacy tacy uprzejmi :P
W samej Barcelonie okazało się, że bez biletu nie wyjdzie się z peronu, bo są bramki, które otwierają się po wsunięciu w odpowiednie miejsce biletu. Ale obsługa otworzyła nam drzwiczki i nie nie płacąc ruszyliśmy w miasto :P prawie od razu wyjeżdżając na jakąś drogę szybkiego ruchu, brr..
W dalszym etapie dnia, kiedy się zakwaterowaliśmy - już teraz postawiliśmy na hotel (z klimą w pokoju :P), żeby mieć komfort i spokój ducha w przypadku pozostawianych na całe dnie bagaży oraz w miarę optymalny dojazd do miasta i lotniska - wybraliśmy się na zwiedzenie Barcelony.
Bardzo, bardzo dziwne miasto. Mocno interesujące, ale też irytujące i brudne, a kierowcy jeżdżą nieprzewidywalnie, gorzej niż Włosi! Mimo, że niby Włosi jeździli jak wariaci, a w Paryżu każdy jeździł w swoją stronę, to miałam wrażenie, że Hiszpanie dodatkowo są jakoś tak nieuprzejmi, niesympatyczni (zresztą, takie wrażenie cały czas sprawiali) i w taki też sposób jeździli..
Marsylia - Barcelona dz. 17
Środa, 8 lipca 2015 | dodano:13.07.2015 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
- DST: 98.10km
- Czas: 06:46
- VAVG 14.50km/h
- VMAX 50.50km/h
- Temp.: 33.0°C
- Podjazdy: 1720m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Olot - Coll Bracons (big) - Manlieu - Vic - Tona - Coll Formic (big) - Montseny.
Dzisiaj od rana zrobiliśmy biga i mieliśmy zjeżdżać do kempingu, żeby zrobić luźniejszy dzień. Po przełęczy zrobiliśmy więc wieczorne zakupy (czyli większe i cięższe) i udaliśmy się na nocleg.
Na miejscu okazało się jednak, że kempingu w tym mieście jednak wcale nie ma... trochę nie bardzo było co zrobić, alternatywą były albo jakieś dwie kwaterki - hoteliki albo drugi big planowany na rano i zjazd do kempingu po drugiej stronie gór...
Ostatecznie zdecydowaliśmy się na przełęcz, miało to być w końcu tylko 500 m pod górę ;)
Po drodze zajrzeliśmy jednak do kwater, czy może jest miejsce w sensownej cenie, ale nie było albo jednego albo drugiego ;)
Big, jak to przeważnie w takich dziwnych sytuacjach, okazał się nie być takim trudnym, jak miał być ;)
W dodatku było już po 16, więc upał powoli odpuszczał a sam pojazd był dość zacieniony i nie taki stromy. Jechało mi się bardzo dobrze i raz dwa było po krzyku ;)
Teraz mieliśmy problem, co zrobić z następnym dniem :P
Dzisiaj od rana zrobiliśmy biga i mieliśmy zjeżdżać do kempingu, żeby zrobić luźniejszy dzień. Po przełęczy zrobiliśmy więc wieczorne zakupy (czyli większe i cięższe) i udaliśmy się na nocleg.
Na miejscu okazało się jednak, że kempingu w tym mieście jednak wcale nie ma... trochę nie bardzo było co zrobić, alternatywą były albo jakieś dwie kwaterki - hoteliki albo drugi big planowany na rano i zjazd do kempingu po drugiej stronie gór...
Ostatecznie zdecydowaliśmy się na przełęcz, miało to być w końcu tylko 500 m pod górę ;)
Po drodze zajrzeliśmy jednak do kwater, czy może jest miejsce w sensownej cenie, ale nie było albo jednego albo drugiego ;)
Big, jak to przeważnie w takich dziwnych sytuacjach, okazał się nie być takim trudnym, jak miał być ;)
W dodatku było już po 16, więc upał powoli odpuszczał a sam pojazd był dość zacieniony i nie taki stromy. Jechało mi się bardzo dobrze i raz dwa było po krzyku ;)
Teraz mieliśmy problem, co zrobić z następnym dniem :P
Marsylia - Barcelona dz. 16
Wtorek, 7 lipca 2015 | dodano:12.07.2015 Kategoria Wyprawy i Wylewy ;)
- DST: 74.24km
- Czas: 04:46
- VAVG 15.57km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temp.: 45.0°C
- Podjazdy: 1000m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Figueres - Besalu - Olot.
To był chyba najgorętszy dzień, prawie cały pod górę bez grama cienia :// Najchętniej zostałabym gdzieś na poboczu i umarła :/
Dzisiejszymi atrakcjami miało być Besalu, które nie zawiodło :)
Oraz Zona Vulcanica, która zawiodła :P
Żadnych wulkanów nie było, tylko las i jakieś tam górki :P
A w dodatku co miasteczko albo wieś to śmierdzi! Na kilometry, bleh :P
To był chyba najgorętszy dzień, prawie cały pod górę bez grama cienia :// Najchętniej zostałabym gdzieś na poboczu i umarła :/
Dzisiejszymi atrakcjami miało być Besalu, które nie zawiodło :)
Oraz Zona Vulcanica, która zawiodła :P
Żadnych wulkanów nie było, tylko las i jakieś tam górki :P
A w dodatku co miasteczko albo wieś to śmierdzi! Na kilometry, bleh :P