- Kategorie bloga:
- Amicidebici.229
- do M..94
- jadę sam, jak palec albo coś tam.36
- ni to ni sio.36
- poŁodzi się.613
- Rekordy.6
- Wiedeń.65
- wycieczka.131
- Wypad.54
- Wyprawy i Wylewy ;).396
Wpisy archiwalne w kategorii
wycieczka
Dystans całkowity: | 7044.48 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 350:50 |
Średnia prędkość: | 20.02 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.80 km/h |
Suma podjazdów: | 22031 m |
Suma kalorii: | 67679 kcal |
Liczba aktywności: | 130 |
Średnio na aktywność: | 54.19 km i 2h 43m |
Więcej statystyk |
A gdyby jechał pociąg .....
Czwartek, 26 maja 2011 | dodano:26.05.2011 Kategoria wycieczka
- DST: 59.72km
- Czas: 02:35
- VAVG 23.12km/h
- VMAX 43.70km/h
- Temp.: 20.0°C
- Kalorie: 919kcal
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
... (...) gdyby jechał, to [rowerzyści] i tak będą gramolić się przez tory"
nonsensopedia
;)
Łódź - Stróża - Andrespol - Brzeziny - Natolin - Nowosolna - Łódź
do Brzezin z M. a z Brzezin sama ;)
ale przejażdżka obfitująca w moc wrażeń ;);)
Zaczęło się od okropnego ruchu na drogach, chociaż w sumie nie wiem czego się spodziewaliśmy ruszając o 16;)
Potem licznik M. odmawiał posłuszeństwa, jednak na szczęście, w końcu się ogarnął ;)
Przy okazji się okazało, że M. ma za mało powietrza i musiał biedny się napompować;)
A później zatrzymał nas opuszczony szlaban kolejowy, okoliczność tę wykorzystaliśmy na postój ;)
Ale kiedy ruszyliśmy, zaraz zamknął się ponownie! :O Jednak, jako, że pociąg dość ślimaczył się z daleka, prześlizgnęliśmy się za szlabanem i zadowoleni z siebie chcemy ruszać.
No i właśnie wtedy drogę zajechało nam dwóch panów policjantów na motorach.
I ciach, mandat ;)
Całe szczęście, że nie ten najdroższy :P
Co ciekawe, powiedzieli, że jest nagonka na rowerzystów i pieszych! :O też coś.
O dziwo, już do Brzezin dojechaliśmy bez rewelacji;)
Natomiast, kiedy wracałam sama, wiatr który miał mi pomagać, nie pomagał :P nie wiem jak wiał, ale nie w plecy, tylko przodo-bocznie, raz na jakiś czas w plecy ale to krótko, rzadko i nieprawda ;)
no i oczywiście, najwięcej na głównej z Brzezin było czego? tirów ;)
które uwielbiają za mną jeździć i sapać, nie wiem jak to działa :P
Ale mimo, że się trochę obawiałam samotnej jazdy przez główną ten kawałek Brzeziny - Nowosolna(który strasznie szybko minął) było spoko i zupełnie na luzaku ;)
Natomiast od Placu Wolności jechałam zaraz przed jakimś rowerzystą, takim jakimś zwykłym w ciuchach cywilnych, więc jak mnie wyprzedził na światłach, to myślę sobie, że żaden rekreacyjny chłopek wyprzedzać mnie nie będzie :P
Ale ciągle był jakiś metr przede mną, a kiedy już go mogłam wyprzedzić, już jechałam obok, to były światła, auta i pełna goryczy musiałam hamować i być tuż za nim;)
I tak pod sam dom był milimetry przede mną, bardzo mnie to denerwowało :P
No ale co, byłam zmęczona tym wietrzyskiem a on miał cieniutkie opony, więc stawiały mniejsze opory od moich :P
A na koniec w domu się okazało, że brakło paru metrów do sześciu dych, ech!;)
nonsensopedia
;)
Łódź - Stróża - Andrespol - Brzeziny - Natolin - Nowosolna - Łódź
do Brzezin z M. a z Brzezin sama ;)
ale przejażdżka obfitująca w moc wrażeń ;);)
Zaczęło się od okropnego ruchu na drogach, chociaż w sumie nie wiem czego się spodziewaliśmy ruszając o 16;)
Potem licznik M. odmawiał posłuszeństwa, jednak na szczęście, w końcu się ogarnął ;)
Przy okazji się okazało, że M. ma za mało powietrza i musiał biedny się napompować;)
A później zatrzymał nas opuszczony szlaban kolejowy, okoliczność tę wykorzystaliśmy na postój ;)
Ale kiedy ruszyliśmy, zaraz zamknął się ponownie! :O Jednak, jako, że pociąg dość ślimaczył się z daleka, prześlizgnęliśmy się za szlabanem i zadowoleni z siebie chcemy ruszać.
No i właśnie wtedy drogę zajechało nam dwóch panów policjantów na motorach.
I ciach, mandat ;)
Całe szczęście, że nie ten najdroższy :P
Co ciekawe, powiedzieli, że jest nagonka na rowerzystów i pieszych! :O też coś.
O dziwo, już do Brzezin dojechaliśmy bez rewelacji;)
Natomiast, kiedy wracałam sama, wiatr który miał mi pomagać, nie pomagał :P nie wiem jak wiał, ale nie w plecy, tylko przodo-bocznie, raz na jakiś czas w plecy ale to krótko, rzadko i nieprawda ;)
no i oczywiście, najwięcej na głównej z Brzezin było czego? tirów ;)
które uwielbiają za mną jeździć i sapać, nie wiem jak to działa :P
Ale mimo, że się trochę obawiałam samotnej jazdy przez główną ten kawałek Brzeziny - Nowosolna(który strasznie szybko minął) było spoko i zupełnie na luzaku ;)
Natomiast od Placu Wolności jechałam zaraz przed jakimś rowerzystą, takim jakimś zwykłym w ciuchach cywilnych, więc jak mnie wyprzedził na światłach, to myślę sobie, że żaden rekreacyjny chłopek wyprzedzać mnie nie będzie :P
Ale ciągle był jakiś metr przede mną, a kiedy już go mogłam wyprzedzić, już jechałam obok, to były światła, auta i pełna goryczy musiałam hamować i być tuż za nim;)
I tak pod sam dom był milimetry przede mną, bardzo mnie to denerwowało :P
No ale co, byłam zmęczona tym wietrzyskiem a on miał cieniutkie opony, więc stawiały mniejsze opory od moich :P
A na koniec w domu się okazało, że brakło paru metrów do sześciu dych, ech!;)
oszukać...burzę ;)
Niedziela, 22 maja 2011 | dodano:22.05.2011 Kategoria wycieczka
- DST: 50.19km
- Czas: 02:02
- VAVG 24.68km/h
- VMAX 40.20km/h
- Temp.: 25.0°C
- Kalorie: 784kcal
- Podjazdy: 188m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Łódź - Łaskowice - Gorzew - Górka Pabianicka - Porszewice - Konin - Petrykozy - Piątkowisko - Pabianice - Czyryczyn - Ksawerów - Łódź
wreszcie jakaś sensowniejsza przejażdżka od powrotu z Jury i na dodatek z M.! :))
Przy okazji uciekając burzy;)
wreszcie jakaś sensowniejsza przejażdżka od powrotu z Jury i na dodatek z M.! :))
Przy okazji uciekając burzy;)
Jura 9 powrót
Niedziela, 8 maja 2011 | dodano:08.05.2011 Kategoria wycieczka, Wypad
- DST: 55.18km
- Czas: 02:34
- VAVG 21.50km/h
- VMAX 50.80km/h
- Temp.: 15.0°C
- Kalorie: 837kcal
- Podjazdy: 411m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Podlesice - Żarki - Przybynów - Olsztyn - Częstochowa - (pociąg) - Łódź
Zebraliśmy się rano z M., szczęśliwie deszcz z nocy przestał padać i ruszyliśmy do Łodzi, właściwie przy pierwszym mocniejszym bocznym dmuchnięciem wiatru wiedzieliśmy, że jedziemy do Częstochowy, bo od niej mielibyśmy mieć pod wiatr, więc nie chcąc się kopać z koniem wsiedliśmy do pociągu. szkoda, no ale trudno.
W każdym razie jak było?o tak:
:D fantastycznie i pięknie przy okazji :)
Świetnie było, no co tu dużo mówić! :)) (i tylko szkoda, że tak krótko ;) )
a wszystkie pozostałe zdjęcia Tu
Zebraliśmy się rano z M., szczęśliwie deszcz z nocy przestał padać i ruszyliśmy do Łodzi, właściwie przy pierwszym mocniejszym bocznym dmuchnięciem wiatru wiedzieliśmy, że jedziemy do Częstochowy, bo od niej mielibyśmy mieć pod wiatr, więc nie chcąc się kopać z koniem wsiedliśmy do pociągu. szkoda, no ale trudno.
W każdym razie jak było?o tak:
jak jest? tak jest! :D© Carmelliana
:D fantastycznie i pięknie przy okazji :)
kilometry w terenie© Carmelliana
Świetnie było, no co tu dużo mówić! :)) (i tylko szkoda, że tak krótko ;) )
jaskółeczko powiedz przecie ... ;)© Carmelliana
a wszystkie pozostałe zdjęcia Tu
Jura 1
Sobota, 30 kwietnia 2011 | dodano:30.04.2011 Kategoria Wypad, wycieczka, Rekordy
- DST: 155.59km
- Czas: 07:17
- VAVG 21.36km/h
- VMAX 41.20km/h
- Temp.: 15.0°C
- Kalorie: 2282kcal
- Podjazdy: 674m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Łódź - Radomsko - Rzędkowice.
Rekord ;)
Zaplanowaliśmy z M., że pojedziemy na majówkę - na Jurę, trochę się wspinać, a trochę jeździć na rowerze w towarzystwie Wodzostwa. Zanim jednak doszło do jakiegokolwiek wyjazdu należało się spakować...
...nie ma niczego trudnego w wywaleniu rzeczy na kanapę...
...bo wyzwanie to spakowanie! ;) ale i to udało nam się odpowiednio załatwić, skoro więc ...
to ruszamy..
W międzyczasie pogoda nam się nieco skiepściła i rozpadał się deszcz, który jednak był lepszy od wiatru, który smagał nasze twarze zimnem niemiłosiernym (niemiłosiernym jak się wtedy zdawało, o my naiwni).
Do Rzędek docieramy więc po zmroku, gdzie już czekali na nas A. z A. ;), którzy dojechali na Jurę samochodem, który jak się później okazało, uratował nam wszystkim tyłki ;)
Rekord ;)
Zaplanowaliśmy z M., że pojedziemy na majówkę - na Jurę, trochę się wspinać, a trochę jeździć na rowerze w towarzystwie Wodzostwa. Zanim jednak doszło do jakiegokolwiek wyjazdu należało się spakować...
...nie ma niczego trudnego w wywaleniu rzeczy na kanapę...
...bo wyzwanie to spakowanie! ;) ale i to udało nam się odpowiednio załatwić, skoro więc ...
alea iacta est© Carmelliana
to ruszamy..
W międzyczasie pogoda nam się nieco skiepściła i rozpadał się deszcz, który jednak był lepszy od wiatru, który smagał nasze twarze zimnem niemiłosiernym (niemiłosiernym jak się wtedy zdawało, o my naiwni).
Do Rzędek docieramy więc po zmroku, gdzie już czekali na nas A. z A. ;), którzy dojechali na Jurę samochodem, który jak się później okazało, uratował nam wszystkim tyłki ;)
to jesteśmy my - Wodzostwo i M. w kadrze :D© Carmelliana
Trzystu (ale tylko w połowie;) )
Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano:17.04.2011 Kategoria wycieczka
- DST: 151.66km
- Czas: 06:34
- VAVG 23.10km/h
- VMAX 41.70km/h
- Temp.: 18.0°C
- Kalorie: 2282kcal
- Podjazdy: 492m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Łódź - Dalków - Ujazd - Lubochnia - Inowłódz - Rzustów - Tomaszów - Łazisko - Wygoda - Będków - Zamość - Dalków - Łódź
z M. do Inowłodza zobaczyć romański kościółek św. Idziego z XI wieku :) z uroczą panoramą na dolinę Pilicy :) i zamek Kazimierza Wielkiego, ale był dopiero w budowie ;)
A w samym Inowłodzu zakupy robiliśmy w sklepie spożywczym, w miejscu, któremu zapewne się nigdy nie śniło, że stanie się spożywczakiem ... (trochę to smutne)
Powrót niestety pod wiatr, nie taki jak ostatnio, na szczęście, ale też nas zmęczył.
No i niniejszym padł rekord chyba, ale nie ma się czym tak bardzo chwalić, okolice tej sumy to mam w nogach ;) będzie coś większego to wtedy i owszem ;)
i tysiąc w tym roku:) (a w tamtym sezonie był chyba gdzieś w połowie roku czy coś;) )
a kolana milczą jak zaklęte! :D
Za to ręce w łokciach i ramiona bolą :S
jak nie urok to sraczka ;)
z M. do Inowłodza zobaczyć romański kościółek św. Idziego z XI wieku :) z uroczą panoramą na dolinę Pilicy :) i zamek Kazimierza Wielkiego, ale był dopiero w budowie ;)
Kościół św. Idziego - Inowłódz© Carmelliana
A w samym Inowłodzu zakupy robiliśmy w sklepie spożywczym, w miejscu, któremu zapewne się nigdy nie śniło, że stanie się spożywczakiem ... (trochę to smutne)
Wszystko i tanio to... synagoga! ;)© Carmelliana
Powrót niestety pod wiatr, nie taki jak ostatnio, na szczęście, ale też nas zmęczył.
No i niniejszym padł rekord chyba, ale nie ma się czym tak bardzo chwalić, okolice tej sumy to mam w nogach ;) będzie coś większego to wtedy i owszem ;)
i tysiąc w tym roku:) (a w tamtym sezonie był chyba gdzieś w połowie roku czy coś;) )
a kolana milczą jak zaklęte! :D
Za to ręce w łokciach i ramiona bolą :S
jak nie urok to sraczka ;)
Kamieńsk
Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano:10.04.2011 Kategoria wycieczka
- DST: 111.32km
- Czas: 04:45
- VAVG 23.44km/h
- VMAX 47.60km/h
- Temp.: 8.0°C
- Kalorie: 1738kcal
- Podjazdy: 556m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
z M. osiąganie szczytu (Góry Kamieńsk;) )
Łódź - Ruda - Pabianice - Dłutów - Bełchatów - Kalisko - Góra Kamieńsk - Kleszczów - Brudzice - Dobryszyce - Radomsko - (pociąg) - Łódź
nie ma to jak wykorzystać słabe punkty wroga ;) stwierdziliśmy, że skoro wiatr tak, to my go też tak ;) i całą trasę z wiatrem (poza jakimiś fragmentami, gdzie było tak jak w piątek, brr) :))
a powrót pociągiem, żeby nie daj Boże nie pod wiatr ;)
Łódź - Ruda - Pabianice - Dłutów - Bełchatów - Kalisko - Góra Kamieńsk - Kleszczów - Brudzice - Dobryszyce - Radomsko - (pociąg) - Łódź
nie ma to jak wykorzystać słabe punkty wroga ;) stwierdziliśmy, że skoro wiatr tak, to my go też tak ;) i całą trasę z wiatrem (poza jakimiś fragmentami, gdzie było tak jak w piątek, brr) :))
a powrót pociągiem, żeby nie daj Boże nie pod wiatr ;)
ożeż w mordę.
Piątek, 8 kwietnia 2011 | dodano:09.04.2011 Kategoria wycieczka
- DST: 95.63km
- Czas: 05:20
- VAVG 17.93km/h
- VMAX 33.80km/h
- Temp.: 10.0°C
- Kalorie: 1270kcal
- Podjazdy: 441m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
(8km po mieście z rana)
Mieliśmy z M. dotrzeć do Konopnicy i sobotę spędzić na zwiedzaniu Załęczańskiego Parku Krajobrazowego.
Ruszyliśmy zatem pełni werwy w stronę Łasku, chociaż od samego początku łatwo nie było. Z trudem dawało się jechać powyżej 20km/h, mieliśmy prosto pod koszmarnie silny wiatr. Później okazało się, że może być zdecydowanie gorzej.
Zaczęło wiać z boku z taką siłą, że spychało nas na środek pasa, prosto pod auta, albo w ogóle uniemożliwiało jazdę.
Było więc nieźle, kiedy udawało nam się utrzymać prędkość powyżej 10 km/h, a jak czasem w miejscu osłoniętym od wiatru przycisnęliśmy do 20 to wydawało nam się, że prujemy jak szaleni ;)
Nie udało nam się jednak dojechać do celu, załamanie dopadło nas w szczerym polu, około 20 kilku km przed Konopnicą. Chyba wtedy wiatr przybrał na sile (jeszcze bardziej) i nie sposób było jechać (rowerem bujało i musiałam nieraz całkowicie się zatrzymać, żeby nie znaleźć się gdzieś na poboczu albo pod kołami auta), dalsza droga nie za wiele osłonięta, skręcała prosto pod wiatr. Podjęliśmy więc decyzję o powrocie (40 km jechaliśmy w 4 godziny!!!) mając nadzieję, że może chociaż z powrotem trochę nam ten huragan pomoże. no cóż,nadzieja matką głupich ;)
W drodze powrotnej też wiało tak, że strasznie się bałam, że zaraz mnie wywali razem z rowerem i będzie koniec pieśni ;)
(zresztą,strach strachem, ale tak wściekła dawno nie byłam, nawet bachory w szkole mnie tak nie denerwują, jak ten wiatr - a one robią to po mistrzowsku, wstrętne, małe potwory.)
Serdecznie mieliśmy dość i kilometry do domu ciągnęły się niemiłosiernie i w nieskończoność, ostatecznie udało nam się dojechać po 23 do domu. Zrypani byliśmy jak dzikie osły;) po koszmarnej walce w obie strony.
To był zdecydowanie najgorszy dzień na rowerze ;)
Mieliśmy z M. dotrzeć do Konopnicy i sobotę spędzić na zwiedzaniu Załęczańskiego Parku Krajobrazowego.
Ruszyliśmy zatem pełni werwy w stronę Łasku, chociaż od samego początku łatwo nie było. Z trudem dawało się jechać powyżej 20km/h, mieliśmy prosto pod koszmarnie silny wiatr. Później okazało się, że może być zdecydowanie gorzej.
Zaczęło wiać z boku z taką siłą, że spychało nas na środek pasa, prosto pod auta, albo w ogóle uniemożliwiało jazdę.
Było więc nieźle, kiedy udawało nam się utrzymać prędkość powyżej 10 km/h, a jak czasem w miejscu osłoniętym od wiatru przycisnęliśmy do 20 to wydawało nam się, że prujemy jak szaleni ;)
Nie udało nam się jednak dojechać do celu, załamanie dopadło nas w szczerym polu, około 20 kilku km przed Konopnicą. Chyba wtedy wiatr przybrał na sile (jeszcze bardziej) i nie sposób było jechać (rowerem bujało i musiałam nieraz całkowicie się zatrzymać, żeby nie znaleźć się gdzieś na poboczu albo pod kołami auta), dalsza droga nie za wiele osłonięta, skręcała prosto pod wiatr. Podjęliśmy więc decyzję o powrocie (40 km jechaliśmy w 4 godziny!!!) mając nadzieję, że może chociaż z powrotem trochę nam ten huragan pomoże. no cóż,nadzieja matką głupich ;)
W drodze powrotnej też wiało tak, że strasznie się bałam, że zaraz mnie wywali razem z rowerem i będzie koniec pieśni ;)
(zresztą,strach strachem, ale tak wściekła dawno nie byłam, nawet bachory w szkole mnie tak nie denerwują, jak ten wiatr - a one robią to po mistrzowsku, wstrętne, małe potwory.)
Serdecznie mieliśmy dość i kilometry do domu ciągnęły się niemiłosiernie i w nieskończoność, ostatecznie udało nam się dojechać po 23 do domu. Zrypani byliśmy jak dzikie osły;) po koszmarnej walce w obie strony.
To był zdecydowanie najgorszy dzień na rowerze ;)
kolejne hh z M. :)
Wtorek, 5 kwietnia 2011 | dodano:05.04.2011 Kategoria wycieczka
- DST: 57.81km
- Czas: 02:30
- VAVG 23.12km/h
- VMAX 35.40km/h
- Temp.: 8.0°C
- Kalorie: 879kcal
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
cinko było na początku, ale później (to zaczyna być normą;) ) rozkręciło się (a konkretnie ja;) )
i koniec końców było całkiem nieźle ;)
i koniec końców było całkiem nieźle ;)
nagroda za Karę ;)
Niedziela, 3 kwietnia 2011 | dodano:03.04.2011 Kategoria wycieczka
- DST: 100.44km
- Czas: 04:20
- VAVG 23.18km/h
- VMAX 41.20km/h
- Temp.: 19.0°C
- Kalorie: 1511kcal
- Podjazdy: 374m
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Łódź - Starowa Góra - Konstantyna - Grodzisko - Kalinko - Modlica- Tuszyn - Górki - Jutroszew - Dziwle - Lutosławice - Lubanów - Papieże - Brzoza - Jarosty - Zamek Byki - Piotrków (huta szkła "Kara")- Srock - DK1 - Łódź
Z M., J. i A. do Piotrkowa dokończyć wycieczkę z tamtego tygodnia, konkretnie wleźć do huty szkła (chociaż J. się odłączył w międzyczasie) ;)
W międzyczasie zahaczyliśmy o zamek w Bykach, ale ktoś go doglądał i był w dobrym, pozamykanym stanie ;)
W hucie natomiast przywitał nas
i wszechobecny zapach red bulli/ów? przechowywanych niegdyś w kanistrach ;)
a także pewna rada, prosto ze szczerego serca...
(czego mi życzył zwłaszcza A., bo kiepska ze mnie cienioodwiatrudajka ;D )
ale ogólnie huta, jak to huta ;)
fajowa;)
Za to wiatr do Piotrkowa był koszmary i prosto w pysk.
Ale już w drodze powrotnej w plecy ;)
I po raz pierwszy w tym roku na gołe łydki;) i bez kurtki :)) i całą trasę w krótkich rękawiczkach :) i bez opaski na uszy o! :)
Z M., J. i A. do Piotrkowa dokończyć wycieczkę z tamtego tygodnia, konkretnie wleźć do huty szkła (chociaż J. się odłączył w międzyczasie) ;)
W międzyczasie zahaczyliśmy o zamek w Bykach, ale ktoś go doglądał i był w dobrym, pozamykanym stanie ;)
W hucie natomiast przywitał nas
i wszechobecny zapach red bulli/ów? przechowywanych niegdyś w kanistrach ;)
a także pewna rada, prosto ze szczerego serca...
(czego mi życzył zwłaszcza A., bo kiepska ze mnie cienioodwiatrudajka ;D )
ale ogólnie huta, jak to huta ;)
fajowa;)
Za to wiatr do Piotrkowa był koszmary i prosto w pysk.
Ale już w drodze powrotnej w plecy ;)
I po raz pierwszy w tym roku na gołe łydki;) i bez kurtki :)) i całą trasę w krótkich rękawiczkach :) i bez opaski na uszy o! :)
Łagiewniki wieczorową porą;)
Piątek, 1 kwietnia 2011 | dodano:01.04.2011 Kategoria wycieczka
- DST: 45.04km
- Czas: 02:31
- VAVG 17.90km/h
- VMAX 34.70km/h
- Temp.: 11.0°C
- Sprzęt: Rower Czarny
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wyskoczyliśmy sobie wieczorem z Marcinem na piwo do Łagiewnik :)
jeszcze do Modrzewiaka (czy jak tam się nazywał ten pub :P ) było coś widać, ale później się ściemniło, a że ja oczywiście nie mam przedniego światła, to Marcin nam oświetlał drogę ;) zadupie takie te Łagiewniki, szosa nieoświetlona, cimno, że oko wykol ;D
a potem jeszcze przedzieraliśmy się po ciemnicy w terenie, co akurat było bardzo fajne :)
i ciepło wreszcie! :)
a wiatr dzisiaj, w stronę Łagiewnik, to w pysk dawał tak, że ledwo zipałam ;)
jeszcze do Modrzewiaka (czy jak tam się nazywał ten pub :P ) było coś widać, ale później się ściemniło, a że ja oczywiście nie mam przedniego światła, to Marcin nam oświetlał drogę ;) zadupie takie te Łagiewniki, szosa nieoświetlona, cimno, że oko wykol ;D
a potem jeszcze przedzieraliśmy się po ciemnicy w terenie, co akurat było bardzo fajne :)
i ciepło wreszcie! :)
a wiatr dzisiaj, w stronę Łagiewnik, to w pysk dawał tak, że ledwo zipałam ;)